Czy wprowadzony w Polsce podatek handlowy jest niedozwoloną pomocą publiczną? To, o czym mówiono od samego początku, czyli jeszcze przed uchwaleniem podatku od sprzedaży detalicznej, stało się faktem. Komisja Europejska nakazuje Polsce zawieszenie tej daniny.
– Można się było tego spodziewać, ponieważ według niektórych ekonomistów obłożenie podatkiem pewnej grupy w ramach tego samego segmentu jest dyskusyjne – mówił na antenie Radia Lublin profesor Marian Żukowski, ekonomista z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. – Wyrównywanie szans jest czynione przez preferowanie małych przedsiębiorstw. Wynika to z tego tytułu, że mniejsi płacą mniejsze podatki. Natomiast jeśli mówimy o całym handlu, to Unia Europejska kieruje się przekonaniem, że cały handel powinien być traktowany tymi samymi prawami i obowiązkami. Jeśli chodzi o regulacje podatkowe – powinny dotyczyć wszystkich w handlu w jednakowy sposób. (…) Duże sklepy korzystają z pewnych konsekwencji tego, że są duzi i mogą więcej wyegzekwować jeśli chodzi o ich relacje z dostawcami. Mniejsi nie mają takiej możliwości. Są w gorszej sytuacji, co jest rzeczą bezdyskusyjną. Unia Europejska zwraca uwagę na inny kontekst tego zagadnienia: jej zdaniem mniejsze sklepiki, płacąc mniejsze podatki są w korzystniejszej sytuacji. To wynika z tego, że państwo regulując systemy podatkowe, preferuje właśnie te małe jednostki.
W piśmie Komisji Europejskiej czytamy m.in., że Komisja ma obawy, że zastosowanie progresywnych stawek podatku, opartych na wielkości przychodów przynosi selektywną korzyść przedsiębiorstwom o niższych przychodach i z związku z tym w rozumieniu przepisów UE stanowi pomoc państwa.
– Systemy podatkowe są domeną państwa. I państwo, regulując podatkami tak, że one uprzywilejowują mniejszych, preferuje mniejszych. Więc ta relacja państwa jest selektywna. Korzystniejsza dla mniejszych, mniej korzystna dla dużych i to wywołuje taką relację UE – dodał prof. Żukowski.
Mimo zawiłości, Komisja Europejska nie neguje możliwości wprowadzania nawet takiego podatku w Polsce. Daje tu swobodę, ale w ramach pewnych kanonów, które muszą być w Unii Europejskiej respektowane.
– Jeżeli pomoc państwa ma dotyczyć tylko pewnego segmentu, to Unia Europejska mówi, że jest to naruszenie tych kanonów. (…) Mniejsi handlowcy odczuli już pewne korzyści – to już jest fakt historyczny, natomiast podatek ten był planowany w ustawie budżetowej na rok bieżący i państwo, jeżeli będzie zobowiązane do przestrzegania regulacji unijnych, musi jak gdyby samo pokryć te wydatki, które skierowało na preferowanie małych podmiotów handlowych. Oznacza to konieczność rewizji budżetu państwa. Budżet będzie miał w ten sposób mniej pieniędzy na finansowanie różnych zobowiązań państwa. Po stronie wydatków budżetu państwa pojawią się pewne ograniczenia związane z tym, że nie będzie pieniędzy na te wydatki. (…) Duzi handlowcy, dopóty obowiązywały przepisy bez dzisiejszych regulacji unijnych, musieli płacić podatki, bo to jest rzecz bezdyskusyjna. Sprawy płacenia podatku, a szczególnie podatku VAT-owskiego, są sprawami niezwykle ważnymi i państwo ma różne instrumenty represji wobec tych, którzy nie płacą. A więc oni zapłacili i sprawa też jest zamknięta. Dzisiaj mamy nową rzeczywistość. Taką, która mówi, że to nie powinno w ten sposób funkcjonować. (…) To jest gra gospodarcza. W grze gospodarczej często tak jest, że niektóre podmioty – z racji tego, że są więksi – mają większe możliwości. Państwo powinno tak regulować prawo, by pomagać słabszym, ale nie może to być w takiej formie, że państwo preferuje małych na zasadzie korzystniejszych regulacji państwowych, na przykład podatkowych. Te regulacje nie powinny być zmieniane. Państwo ma całą masę różnych instrumentów, żeby pomagać małym, ale w inny sposób. To nie może być przez system podatkowy, który preferuje pewną grupę. Mówiąc przewrotnie, to samo byłoby, gdyby się okazało, że małe sklepiki mają większe podatki, a duzi mają mniejsze. Rzecz oczywiście niewyobrażalna, ale gdyby doszło do takiej sytuacji i gdyby Unia miała coś do powiedzenia, to też musiałaby zakwestionować taką formułę.
Ekonomiści lubią używać takiego określenia, że ekonomia to system naczyń połączonych. Mówiąc o przyszłorocznym budżecie – podatek, który od 1 września miał obowiązywać, już został wkalkulowany w wydatki państwa. To niewyobrażalna kwota miliarda 600 milionów złotych.
– Państwo musi się zastanowić, jak kroić budżet w przyszłym roku – mówił prof. Żukowski. – Budżet jest zaplanowany, planowane są wydatki, zaplanowane są także dochody i jeśli te dochody będą mniejsze, to państwo musi szukać rozwiązań. Może ich znaleźć wiele. Mogą one polegać teoretycznie na tym że państwo wyemituje obligacje Skarbu Państwa, którymi będzie finansowało zwiększone wydatki. Ale to oznacza, że następne pokolenia będą w przyszłości płaciły koszty plus odsetki od takich decyzji. Państwo może teoretycznie zmniejszyć wydatki, aczkolwiek w praktyce nie bardzo potrafiłbym wskazać komu je odciąć. One musiałyby być zmniejszone o taką kwotę, która nie przybędzie do budżetu. Komu i ile obciąć – to następne pytanie.
Ministerstwo Finansów w tym tygodniu poinformuje o rozwiązaniach, jakie może przedstawić Komisji Europejskiej. Czy jest z tego wyjście czy może znaleźliśmy się w patowej sytuacji?
– Trudno mi przewidzieć reakcje naszych władz, ale obserwując rzeczywistość ekonomiczną i polityczną, wydaje mi się, że ministerstwo finansów, rząd, władze będą starały się wymusić na Unii zmianę podjętej decyzji. Państwo ma również możliwość zgodzić się z tym wszystkim i zweryfikować budżet tegoroczny i przyszłoroczny, ale jest to bardzo niepopularne przedsięwzięcie, które nie spotkałoby się z akceptacją obywateli. Natomiast państwo, które starałoby się dochodzić swoich racji, racji szczególnie małych przedsiębiorców, stawiając twardo sprawę przed odpowiednimi instytucjami Unii Europejskiej, będzie dobrze postrzegane. Myślę, że w tym kierunku pójdą działania.
WB (opr. DySzcz)
Fot. PaW