Klinika Hematologii, a obecnie Klinika Hematologii i Transplantacji Szpiku Uniwersytetu Medycznego w Lublinie świętuje 45-lecie istnienia. Z tej okazji zorganizowano konferencję naukową, Na zwieńczenie części oficjalnej, odbył się mini-koncert w wykonaniu pacjentki – Jadwigi Malinowskiej. Dziewczyna jest około 100 dni po przeszczepie i jest leczona w lubelskiej klinice.
– Dawno nie występowałam na scenie – mówi Jadwiga Malinowska. – 10 miesięcy leżenia w łóżku, chemioterapii i przeszczep dały się we znaki. Myślę, że dały też efekty. Wyniku jeszcze nie znam, ale jestem bardzo dobrej myśli i wiem, jak bardzo psychika jest w stanie pomóc choremu w zwalczaniu swojej własnej choroby. Ciągle przyświecała mi myśl, że będę mogła wrócić do śpiewania. To dawało mi energię do tego, żeby walczyć i żeby dzisiaj być tutaj.
– Spotkałam ją w Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej, gdzie zaczynała leczenie – mówi Maria Cioch z Kliniki Hematologii w Lublinie. – Poproszono mnie o konsultacje i wcześniej już zaprogramowaliśmy sobie leczenie. W Centrum była przygotowywana do transplantacji komórek krwiotwórczych, która odbyła się ponad 3 miesiące temu. Ona jest teraz w okresie tzw. stu dni po transplantacji. To bardzo ważny etap, w którym oceniamy wyniki tego leczenia. Jest już po badaniach i wszystko wskazuje na to, że jest bardzo dobrze.
– To było 4 listopada 2015 roku. Lekarz powiedział mi wtedy, że być może mam raka grasicy – wtedy jeszcze nie wiedzieli, że to będzie chłoniak. Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Cieszę się, że lekarze byli w stanie szybko zareagować – wspomina Jadwiga Malinowska.
– Transplantacja komórek krwiotwórczych to metoda, która w wielu przypadkach prowadzi do całkowitego wyleczenia z tych bardzo źle rokujących chorób – dodaje Maria Cioch.
– Najpierw był pobór komórek, potem powrót do domu, regeneracja. Oczywiście to nie było tak, że leżałam w domu. Byłam na wielu koncertach, w tym w Radiu Lublin, wychodziłam ze znajomymi i ładowałam sobie baterie na ten przeszczep. Następnie miesiąc kolejnego leżenia w szpitalu, a później śpiewanie na korytarzach dla pacjentów i powrót do domu. Teraz czuję się świetnie i mam nadzieję, że wyniki przyniosą pozytywne wiadomości. (…) Wcześniej byłam osobą dosyć narzekającą, bardzo wrażliwą, bombą emocjonalną, ale pomyślałam sobie: nie będę płakać, bo muszę być silna. Sama dla siebie, ale przede wszystkim dla rodziny, żeby pokazać im, że dam radę. Pół roku w ogóle nie płakałam, dopóki mój kolega, który leżał obok mnie nie włączył mi mojej piosenki z Internetu. I wtedy łzy popłynęły. Teraz, jak mam ochotę, też płaczę i to mi bardzo pomaga- mówi Jadwiga Malinowska.
JZon (opr. DySzcz)
Fot. Jarosław Zoń