Kolejne trzęsienia ziemi nawiedziły Włochy. Ludzi bez dachu nad głową może być nawet sto tysięcy. Wczoraj ziemia zatrzęsła się w Nursji, gdzie między innymi runęła katedra pod wezwaniem św. Benedykta.
Nauczyciel języka włoskiego i miłośnik kultury włoskiej Stanisław Żebrowski śledził wczorajsze doniesienia z Nursji w Internecie.
– To jest miasto znane z tego, że urodził się tam św. Benedykt – patron Europy i twórca wszelkich ruchów monastycznych na świecie. Wielka postać dla Kościoła i dla kultury. Z drugiej strony Nursja kojarzy się też z szynką. Dla Włochów jedzenie jest bardzo ważne. Nagle w tej cudownej Nursji wali się to, co jest najpiękniejsze.
Michał Zborowski był w Camarino w minioną środę, gdy to miasto nawiedziło trzęsienie ziemi.
– Pierwsze trzęsienie zastało mnie w kościele. Proszę sobie wyobrazić kościół wielkości naszej katedry lubelskiej, który chodzi w prawo i lewo o 45 stopni. Po tym trzęsieniu ziemi nie było żadnych skutków, nic się nie działo tak naprawdę. Ludzie wrócili do domów i nikt nie przypuszczał, że będzie drugie, mocniejsze uderzenie. Wtedy już bardzo mocno posypały się budynki i była ewakuacja z miasta. Osobiście czułem, że Bóg się o mnie troszczy. Po pierwszym trzęsieniu ziemi pochodzący z Chile chłopak, z którym mieszkałem wychodząc do lokalu na kolację powiedział mi, że gdyby było trzęsienie ziemi, mam stanąć w drzwiach, o czym ja nie wiedziałem. Prosta informacja. On wyszedł, zrobiło się trzęsienie ziemi, wiedziałem co zrobić. Widziałem jak pękają mury, jak sypie się tynk. Podłoga chodzi jak na desce surfingowej. Nie myślałem wtedy o niczym, tylko żeby się to skończyło. Kiedy się uspokoiło, zabrałem bluzkę, dokumenty, telefon i uciekłem na plac. Wszyscy mieszkańcy tam uciekli i czekaliśmy co będzie dalej. Nie pamiętam jak długo tam czekaliśmy. W pewnym momencie przyszły osoby z informacją, że idziemy na dworzec autobusowy. Tam już kursowały autobusy, które wywoziły ludzi za miasto do dwóch miejsc. Pierwszym była sala sportowa – myślę, że ok. 3 tysięcy ludzi spędziło tam noc, w tym ja. Drugie miejsce to hangar na autobusy, udostępniony przez lokalną firmę. Tam spędziliśmy drugą noc. Jest taka zasada, że do miasta można wejść dopiero po 24 godzinach od ostatniego wstrząsu, więc nam pozwolono wejść kolejnego dnia. Każdy wchodził do swojego mieszkania ze strażakami, w kasku, w ciszy.
Pieniądze na pomoc dla poszkodowanych we Włoszech zbiera Caritas. Pieniądze można wpłacać na konto Caritas Polska z dopiskiem „Włochy”
JZon (opr. DySzcz)
Fot. archiwum