W piątek na ekrany kin wchodzi najnowszy film Wojciecha Smarzowskiego „Wołyń”. Reżyser podejmuje w nim temat dramatycznych i tragicznych wydarzeń z okresu drugiej wojny światowej, kiedy z rąk Ukraińskiej Powstańczej Armii zginęło kilkadziesiąt tysięcy Polaków. Przedpremierowy pokaz „Wołynia” odbył się w czwartek w Lublinie. Tuż po nim z reżyserem filmu Wojciechem Smarzowskim (na zdj.) rozmawiał Wojciech Brakowiecki.
– Założyłem sobie, że ten film nie będzie rowem ani murem pomiędzy Polakami a Ukraińcami, tylko mostem. To znaczy, kiedy opadną pierwsze emocje po projekcjach, być może historycy obu stron wrócą do rozmów. Bo teraz sytuacja wygląda tak, że jedni i drudzy „okopali się na swoich pozycjach” i ten dialog stoi w miejscu – powiedział reżyser „Wołynia” Wojciech Smarzowski. – Jakie są różnice pomiędzy historykami? Ukraińcy ten konflikt wrzucają w bardzo szeroki kontekst: od Petlury do wczesnej komuny. Polacy natomiast rozróżniają poszczególne okresy. Różnice leżą również w tym, że strona ukraińska stawia znak równości pomiędzy liczbą ofiar. Według niej tyle samo i w tym samym czasie zginęło Polaków i Ukraińców. To nie jest prawda. Konsekwencją takiego spojrzenia jest też stawianie znaku równości pomiędzy napadem a odwetem. W tym filmie nie chodzi o rozdrapywanie ran, a o pamięć. Kresiowianie, którzy jeszcze żyją, chcieliby móc pochować swoje rodziny. Ważne, żeby rozmowy pomiędzy historykami polskimi i ukraińskimi toczyły się bez emocji i mam nadzieję, że finalnie wnioski z nich trafią do podręczników historii na Ukrainie i w Polsce – mówi reżyser.
– Generalnie widownia „Wołynia” dzieli się na pesymistów i optymistów. Ci pierwsi po projekcji uważają, że film zaognia stosunki pomiędzy oboma krajami, a optymiści sądzą, iż po jakimś czasie będzie pracować na poprawienie relacji polsko-ukraińskich. Nie można budować stosunków pomiędzy krajami na tym, że zataja się prawdę o zbrodni. Oczywiście chcemy, żeby Ukraińcy się z tym zmierzyli, ale każdy naród ma swoje „ciemne karty” i trudne jest się z nimi zmierzyć. Tak jak Turcy nie rozliczyli się z rzezi Ormian. Ale i my Polacy mamy takie „ciemne karty”. Jeśli chcemy, żeby Ukraińcy spojrzeli z dystansu na swoją historię, to i my musimy zrobić to samo. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy mogli mieć złe relacje z Ukraińcami i odwrotnie, tylko trzeba je budować na prawdzie – wyjaśnia Smarzowski.
– To film, który jest wymierzony przeciwko skrajnemu nacjonalizmowi. I wydaje mi się, że jest to niestety dość aktualny temat. Nie tylko w Polsce, na Ukrainie, w Rosji, ale wszędzie. Film pokazuje, do czego zdolny jest człowiek, kiedy wyposaży się go w odpowiednia ideologię, doktrynę religijną czy polityczną i da mu się przyzwolenie na zabijanie. To film, który jest przeciwko nienawiści i przemocy – w ten sposób Smarzowski przedstawia główne przesłanie obrazu.
Ukraińcy już zapowiedzieli, że stworzą film jako odpowiedź na „Wołyń”. Co sądzi o tym Wojciech Smarzowski? – Podoba mi się, jeśliby miała być to dyskusja na filmy. Natomiast z tego, co słyszałem, ten film musi powstać szybko i to nie rokuje dobrze z artystycznego punktu widzenia. Jeżeli te odwety mają się dziać na filmy, to w porządku, bo książek o tym, co wydarzyło się na Kresach jest bardzo dużo. Tylko kto czyta książki? A film jest dziedziną masową, więc on powinien ruszyć dyskusję. Zresztą to chyba już się dzieje.
– Ten film był wyjątkowy. Chuchałem na scenariusz z każdej strony, konsultowałem go wielokrotnie, podobnie jak wersję montażową, ponieważ zdaję sobie sprawę, jak delikatny jest to temat. Film jest dla mnie wyjątkowy także dlatego, że jest to również bardzo mocna historia o miłości. Wiedziałem od początku, że jeśli opowiadam o wydarzeniach, które charakteryzowało wyjątkowe okrucieństwo, na drugiej szali muszę mieć historię miłosną, liryczną, żeby zrównoważyć to okropne tło, po to żeby widz nie wyszedł po 5 minutach z kina. Mam nadzieję, że widz po obejrzeniu filmu wróci do domu, przytuli swoje dzieci i spojrzy na swoje życie z trochę z innej perspektywy. Niech każdy robi co potrafi, żeby świat stał się lepszy – dodaje reżyser.
POSŁUCHAJ ROZMOWY…
WB/ToMa
Fot. archiwum