Iwona Burdzanowska z aparatem fotograficznym związana jest od dziesięcioleci, odkąd w liceum zauważyła, że dużo szybciej jest zrobić zdjęcie niż namalować obraz. Wartością dodaną był fakt, że niezwykle interesujący brunet z aparatem poświęcał jej czas po lekcjach. Brunet odszedł do innej, a ona ze wspomnieniem szkolnej miłości i nabytym lenistwem łagodnie przeszła od hobby do sposobu na życie. Miło wspomina magię ciemni fotograficznej i dreszczyk rozkoszy, jaki towarzyszył samodzielnemu wywołaniu pierwszej rolki filmu. Potem tych rolek było już tysiące, ponieważ Iwona Burdzanowska zaczęła żyć z fotografii. Jednak po dziesięciu latach fotografowania mikrobów zafascynowała się fotografią prasową. I tak już zostało. Odkrywanie poprzez włóczenie się bez celu, podglądanie i rejestrowanie. Miasta i ludzie to fascynujący związek. Więc tak włóczy się i podgląda.
Mnóstwo zdjęć trafia do przysłowiowej szuflady, ponieważ nie nabrały jeszcze wartości historycznej. Ta wystawa składa się z obrazków, które lubi, które ucieszyły ją podczas włóczęgi po Londynie, Wenecji, Kopenhadze, Stambule, Brukseli, Hawanie i cieszą, gdy czasem przegląda swoje archiwum.
Wernisaż wystawy „Kobieta w mieście. 21 niemądrych fotografii” już 3 listopada o godzinie 18.00.
/materiały RL/