Premier Beata Szydło zapowiedziała powstanie Narodowego Centrum Społeczeństwa Obywatelskiego. Premier argumentuje, że chodzi o uporządkowanie systemu finansowania organizacji pozarządowych ze środków publicznych. Jej zdaniem, do tej pory otrzymywały je przede wszystkim organizacje podporządkowane politykom poprzedniego układu rządzącego.
– Powstanie Narodowego Centrum Społeczeństwa Obywatelskiego jest potrzebne nie tylko rządowi, ale i większości Polaków – uważa poseł Prawa i Sprawiedliwości, Artur Soboń. – Jestem całkowicie przekonany, że ten nowy projekt będzie o wiele bardziej uspołeczniony i da obywatelom, a nie urzędnikom, możliwość decydowania o wydawaniu pieniędzy.
– Kondycja polskich organizacji samorządowych nie jest najlepsza, więc warto je wspierać. Nikt nie ma żadnych wątpliwości, że są niezwykle potrzebne. Administracja rządowa i samorządowa realizuje swoje funkcje, ale te organizacje i stowarzyszenia robią to najbliżej ludzi, najtaniej, najlepiej znają potrzeby poszczególnych społeczności i są najbardziej elastyczne. Zaproponowana przez panią premier próba zcentralizowania dysponowania środkami, które znajdują się w poszczególnych resortach, poprzez jedną instytucję, nie jest czymś nowym. Rozumiem, że eksperci chłodno patrzą na tę sprawę, bo nie znają projektu, ale są też takie opinie, że jeśli w radzie decydującej o podziale środków, oprócz urzędników, znajdą się również przedstawiciele organizacji pozarządowych, będzie to krok w dobrą stronę – mówi Artur Soboń.
Przeciwny powstaniu Narodowego Centrum Społeczeństwa Obywatelskiego jest poseł Platformy Obywatelskiej, Sławomir Nitras, który obawia się, że będzie ono ze względów politycznych wspierać tylko część stowarzyszeń i fundacji. – Organizacje pozarządowe powstają w sposób naturalny. Ich utworzenia nikt nie zadekretował, nikt nie nakazał. Wypływają z naturalnych potrzeb ludzkich. Dlatego dobrze byłoby dokonać w tej dziedzinie wyraźnego rozróżnienia, co jest rolą państwa, a co nią nie jest. Możemy się zgodzić, że zadaniem państwa jest diagnozowanie zadań publicznych i organizowanie przejrzystych konkursów dostępnych dla wszystkich organizacji, które nie łamią prawa. Natomiast faworyzowanie jednych kosztem drugich jest już niebezpiecznym działaniem. I przeciwko temu, moim zdaniem, społeczeństwo obywatelskie i partie opozycyjne będą protestować.
– To fałszywa histeria. W Polsce mamy ponad 70 tys. fundacji i stowarzyszeń. Z czego ponad połowa nie wykracza poza działalność lokalną. I oczywiście w takim sensie centralizacji nigdy nie będzie. Są organizacje, które nie wychodzą poza możliwość dofinansowania ze strony samorządu – odpowiada poseł Soboń. – Jest warte analizy i poważnej refleksji, na ile dzisiaj, w ramach aktywnych organizacji, mamy tych, które powstały z rzeczywistej potrzeby realizacji swych statutowych zadań, a ile nigdy by nie powstało, gdyby nie potencjalne dofinasowanie, które pozwala na ich funkcjonowanie. Chodzi np. o stowarzyszenia, które powstają po to, żeby szkolić bezrobotnych za pieniądze urzędu pracy, a kiedy kończą projekt, zostają z zakupionymi ze środków publicznych laptopami, które sprzedają w Internecie.
– Problem widzę, gdzieś indziej. Powstaje za mało organizacji pozarządowych. Często zastępują je wyspecjalizowane firmy, które po prostu „przerabiają” pieniądze, a później robią coś innego – mówi poseł Nitras. – Uważamy, że proces tworzenia organizacji pozarządowych przebiegał w Polsce dosyć płynnie. I bardzo źle by się stało, gdyby „zakręty”, które państwo będzie brało, szczególnie, jeśli chodzi o sposób finansowania tych organizacji, były zbyt „ostre”. Bo nie warto psuć tego, co się udało. A udało się zbudować podstawy, aby jak najwięcej Polaków angażowało się w działalność obywatelską.
Sęk/opr. ToMa
na zdj. od lewej: Sławomir Nitras i Artur Soboń, fot. wikipedia.org/archiwum