Mieszkańcy bloku przy ul. Samsonowicza 65 z ogłoszenia na jednym z portali dowiedzieli się, że ich budynek został wystawiony na sprzedaż.
Blok z mieszkami zakładowymi oraz ich lokatorami trafił przed laty pod skrzydła jednej ze spółdzielni, a następnie w ręce prywatnych właścicieli. Od ponad 16 lat w sądzie ciągnie się sprawa o unieważnienie aktu notarialnego, a budynek popada w ruinę.
Dla mieszkańców Samsonowicza 65 pojawienie się ogłoszenia o sprzedaży budynku razem z nimi to szok. – Mamy taką informację, że właściciel wystawił blok na sprzedaż za 5 mln zł. A chciałem zaznaczyć, że nabył go za 200 tys. zł – mówi jeden z nich. – Były prowadzone rozmowy z urzędem miasta. Ale podejście urzędników jest takie, że miasto do tego nic nie ma – dodaje.
– W budżecie miasta nie ma zarezerwowanych środków na nabycie nieruchomości od podmiotów prywatnych z przeznaczeniem na cele nieinwestycyjne. Sam budynek wymaga również wielu nakładów finansowych. Urząd miasta nie jest też organem, który mógłby prowadzić negocjacje z prywatnymi właścicielami budynków. Mieszkańcy mogą zwrócić się do Polskiego Centrum Mediacji czy też do Sadu Okręgowego w Lublinie – stwierdza Joanna Bobowska z Biura Prasowego w Kancelarii Prezydenta Miasta Lublina.
Nie zgadza się z tym lubelski radny Piotr Popiel. – Mamy jako gmina możliwość wykupu tej nieruchomości. Potrzebna jest natomiast, oprócz pieniędzy, dobra wola, której – póki co – ratusz nie wykazuje.
Radny dodaje, że miasto mogłoby wykorzystywać budynek jako rezerwę mieszkań komunalnych.
Lokatorzy obawiają się o swoją przyszłość. Boją się przede wszystkim eksmisji. – Jest duża niepewność. Większość mieszkań to już pustostany. Próbowali nas wcześniej wykurzyć. Nasyłali m.in. nadzór budowlany – stwierdza jeden z nich. – Czuję się gorzej niż pies. Bo nawet to zwierze ma zapewnione przez miasto budę i pokarm. A ja uczciwie płacę podatki w tym mieście, płaciłem składki na fundusz zakładowy i zostałem po prostu okradziony oraz oszukany – dodaje inny. – Żyjemy tu od 16 lat jakbyśmy wcale nie mieszkali. Zwłaszcza, że poodcinano nam energię cieplną.
Mieszkańcy nie mają ciepłej wody i centralnego ogrzewania. Grzeją pomieszczenia grzejnikami elektrycznymi. – Przez to mamy takie duże rachunki. Nawet po 800 zł w zimie, bo mamy tylko jeden wspólny licznik energii elektrycznej – mówi lokator.
Radio Lublin skontaktowało się z jednym ze współwłaścicieli budynku. Powiedział nam, że być może ogłoszenie bez jego zgody dał drugi właściciel.
Zadeklarował jednak, że jest otwarty na propozycje ze strony miasta. Ale, jak widać, ratusz budynkiem nie jest zainteresowany.
Problemy lokatorów trwają i trwać będą.
PaSe/opr. ToMa
Fot. Sebastian Pawlak