Wykonawca przerwanej rozbudowy Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej nie mówi ostatniego słowa. Polsko-czeskie konsorcjum firm Block i JP Contracting cały czas jest gotowe na dalsze negocjacje i dokończenie inwestycji. Czeka jednak na krok ze strony inwestora, czyli Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej.
Rozbudowa Centrum została zatrzymana w zeszły poniedziałek. Wykonawca poprosił o więcej czasu i przedstawienie zabezpieczenia finansowego inwestycji. Na odpowiedź dał inwestorowi 45 dni.
– Jak twierdzi prezes JP Contracting, Jarosław Popiołek – zamawiający nie spełnił żądania w wymaganym czasie. W efekcie nie doszło do podpisania aneksu, który regulowałby nowy kosztorys prac. – Z powodów, których nie rozumiemy, mimo wielomiesięcznych uzgodnień, nie została nam nigdy zaprezentowana akceptowalna propozycja tego aneksu. Kiedy sprawa przeciągała się przez kolejne miesiące, wielokrotnie zwracaliśmy się i do zamawiającego, i do władz województwa z prośbą o zawarcie tego aneksu. Jestem tym zszokowany – powiedział prezes JP Contracting. – Mówi się, ze wykonawca uciekł z budowy. To nieprawda. Z nami nikt nie rozmawiał. Nie mieliśmy wyjścia. Musieliśmy przedstawić oświadczenie o odstąpieniu od umowy, w którym jest stwierdzenie, że możemy, po spełnieniu pewnych warunków, kontynuować budowę.
Z tym stanowiskiem zupełnie nie zgadza się pełniący obowiązki dyrektora Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej, Maciej Kondratowicz-Kucewicz. – Aneks został przygotowany i przedstawiony konsorcjum. Jednak nie było nim usatysfakcjonowane, ponieważ nie zawierał on takich pieniędzy, jakie żądało i takich terminów, jakie chciałoby uzyskać. Żądania wysuwane przez konsorcjum są po prostu niemożliwe do spełnienia, bez złamania obowiązującego prawa. A na to nie pozwolę – mówi Maciej Kondratowicz-Kucewicz. – Możemy rozmawiać, jeżeli konsorcjum wysunie racjonalne warunki, które moglibyśmy przedyskutować. Żądanie od nas zapłaty dodatkowych pieniędzy za coś, co nie ma umocowania prawnego oraz wydłużenie czasu realizacji budowy, z jednoczesnym odstąpieniem od naliczania kar umownych z tytułu niewykonania inwestycji w przewidywanym terminie – są to warunki nie do spełnienia.
Wykonawca wzrost kosztów prac tłumaczy błędnie sporządzoną dokumentacją, która nie zgadzała się ze stanem faktycznym. Maciej Kondratowicz-Kucewicz uważa jednak, że konsorcjum od początku było świadome, jakich nakładów pracy wymaga inwestycja.
Jeśli strony nie dojdą do porozumienia, rozpisany zostanie przetarg na nowego wykonawcę.
Kosi
Fot. archiwum