3 listopada obchodzimy rocznicę największej jednorazowej egzekucji w dziejach niemieckich obozów koncentracyjnych. Podczas akcji Erntefest, zwanej przez więźniów Majdanka, „krwawą środą” zginęło 18 tysięcy Żydów.
Podczas uroczystości uczniowie VIII Liceum Ogólnokształcącego im. Zofii Nałkowskiej w Lublinie wyczytali nazwiska kilkudziesięciu ofiar zbrodni.
– Zdecydowana większość dokumentów, tych najważniejszych, została wywieziona lub zniszczona – mówi Jolanta Laskowska z Państwowego Muzeum na Majdanku w Lublinie. – Żeby podawać jakieś fakty, trzeba mieć źródło. W przypadku Erntefest – największej masakry w historii obozów koncentracyjnych — takiego źródła nie mamy. Pomyślałyśmy z koleżanką, aby spróbować odszukać kim dana osoba była, żeby pokazać, że to był człowiek.
Tożsamości większości zabitych jednak do tej pory nie udało się ustalić.
– Brutalnego mordu dokonało od 2 do 3 tysięcy Niemców, którymi kierowała zwykła… rywalizacja – mówi Beata Siwek-Ciupak z Państwowego Muzeum na Majdanku. – Bardzo istotne było to, żeby znaleźć swoją pozycję w grupie i to napędzało skalę okrucieństwa.
Zdaniem psycholog Katarzyny Andrzejewskiej tej zbrodni mógł dokonać każdy. Jej sprawcy wcale nie musieli być zwyrodnialcami. – W sytuacji nienormalnej, normalne zachowanie będzie… nienormalnym – dodaje Andrzejewska. – Ogólnie szacuje się, że podczas II wojny światowej wśród sprawców takich zbrodni było w sumie od 2% do 10% osób z zaburzeniami psychicznymi. Nikt nie neguje tego, że posłuszeństwo i lojalność wobec autorytetu była główną cechą ludobójstwa. Dla nich zabijanie, które mogli traktować jako wykonywanie swojej pracy, było prostsze.
ZAlew/opr. ToMa
Fot. Mirosław Trembecki