Rektor Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Chełmie prof. Józef Zając (na zdj.), senator wybrany z list Polskiego Stronnictwa Ludowego, przeszedł do senackiego klubu Prawa i Sprawiedliwości. – Będąc jedynym senatorem PSL-u w obecnym składzie izby pozostawałem właściwie w izolacji. Możliwość działania na rzecz regionu była praktycznie żadna – tak na antenie Radia Lublin senator tłumaczył powody swej decyzji.
U jej podstaw, jak mówi Józef Zając, stały także nienajlepsze stosunki z wojewódzkim kierownictwem Polskiego Stronnictwa Ludowego. – Kiedykolwiek pojechałem do Lublina, żeby coś omówić, aby zapytać, dlaczego pewne działania w sprawie regionu są niepodejmowane, kiwano głową patrząc w okno. To sprawiało, że poczułem się ciałem obcym w tym towarzystwie.
Zaprzecza natomiast doniesieniom, że przejście do klubu PiS związane było z chęcią zapewnienia „parasola ochronnego” dla placówki, której jest rektorem. – Uczelnia jest w bardzo dobrej kondycji finansowej, świetnie się rozwija, mamy znakomite nabory studentów z całej Polski. W Chełmie powstał nawet pewien problem – wyczerpany został rynek mieszkaniowy. Wynajęcie mieszkania w tym mieście kosztuje tyle samo, o ile nie więcej, niż w Lublinie. Mówienie, że trzeba jakiegoś „parasola ochronnego” nad uczelnią nie znajduje ani jednego sensownego argumentu.
Senator Zając nie zgadza się również z wypowiedzą, że przejście do innego klubu wiąże się ze zmianą osobistych poglądów. – Absolutnie nie zmienił się mój system wartości, Zresztą przyglądając się działaniu obu klubów, muszę stwierdzić, że żadne ugrupowania nie są tak bliskie siebie jak PiS i PSL. Szukanie rzeczywistych różnic między nimi to naprawdę ciężka praca.
Zapytany o największe problemy polskiej nauki, stwierdził, że są nimi: rozbudowana administracja i nierównoprawny podział środków. – Najważniejszym wyzwaniem, które stoi przed polską nauką, jest dojście do prawdziwej pracy naukowej. W tej chwili, po wejściu w życie „ustawy Kudryckiej-Woźnickiego”, wszędzie zabrzmiało administracją. W tym akcie prawnym jest powiedziane, że badania mogą prowadzić uczelnie ze specjalnej listy. Z tego powodu bardzo mało pieniędzy przychodzi na Lubelszczyznę. Natomiast na liście znalazły się uczelnie, które otrzymywały taki ogrom środków finansowych, że na Komisji Nauki i Szkolnictwa Wyższego Senatu RP musieliśmy zatwierdzać możliwość zwrotu przez te placówki tych pieniędzy. A zwroty te sięgały miliardów. Ponadto administracja związana z prowadzeniem badań naukowych urosła na gruncie przyznania jej około 30% sumy przeznaczonej na badania. To jest wręcz jakieś szaleństwo.
– Pieniędzy na badania naukowe jest w Polsce wystarczająco, biorąc pod uwagę wyniki, jakie otrzymujemy. Tylko środki na naukę szły drogami bardzo administracyjnymi i po drodze je wytracano. Nie można nadal społeczeństwu wmawiać, że nie mamy znaczących rezultatów badań naukowych, ponieważ są tak małe fundusze. Niejeden dobrze rozwinięty kraj zachodni chciałby, proporcjonalnie do ilości osób prowadzących badania, mieć takie pieniądze. Aby to wszystko uporządkować premier Gowin będzie musiał podjąć ogromną pracę, bardzo ryzykowną. Tutaj mam na myśli reakcję środowiska naukowego niektórych uczelni, tych najbardziej uprzywilejowanych ustawowo. Pracuję w Chełmie, prowadząc badania naukowe, ale nam badać nie wolno – mówił nasz gość.
ToNie / opr. ToMa
Fot. Tomasz Niespiał