Prof. Włodzimierz Osadczy, pracownik naukowy Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, mający również za sobą współpracę z UMCS-em od czwartku oficjalnie pełni funkcję pełnomocnika wojewody ds. relacji z Ukrainą.
– Jest to kontynuacja działalności, jaką od wielu lat prowadzę w obszarze naukowym. Pan wojewoda uznał, że mogą się przydać moje kwalifikacje również na szczeblu relacji politycznych, za co jestem szczerze wdzięczny i myślę, że to będzie służyło realizacji tej linii rządowej współpracy z Ukrainą, która się mocno w tym roku zasygnalizowała i pokazała, że relacje polsko-ukraińskie pozostają wciąż aktualne, bardzo ważne, ale podejście do nich powinno być kardynalnie zmienione, przynajmniej jeśli chodzi o politykę prowadzoną przez państwo polskie. (…) Obszar naukowy był dość mocno nagłaśniany, zwłaszcza z perspektywy Lublina pod kątem Europejskiego Kolegium Polskich i Ukraińskich Uniwersytetów, które u nas wegetowało i odeszło, nie pozostawiwszy po sobie głębszego śladu i nie dopiąwszy tego celu, który był stawiany, a mianowicie powołania uniwersytetu polsko-ukraińskiego. Wiemy, że przyczyną był kompletny brak zainteresowania ze strony ukraińskiej, zarówno na szczeblu politycznym, jak i na szczeblu środowisk akademickich. Nie było żadnego wsparcia. Nie było też determinacji, żeby w tym kierunku działać – mogę to powiedzieć z wielką przykrością, jako że byłem ostatnim kanclerzem, który tę funkcję pełnił. Podejście do współpracy polsko-ukraińskiej było pozbawione symetrii. W tej chwili mamy impas w badaniach polsko-ukraińskich w kwestiach zasadniczych. Nie ma rzeczowej, merytorycznej rozmowy.
– Czym jest to sąsiedztwo? Czy wysypiska śmieci na grobach pomordowanych w czasie ludobójstwa to dobry przykład sąsiedztwa? – pytał prof. Osadczy. – To nasze dobre sąsiedztwo zawęża się często do popularnych czy populistycznych gestów. Natomiast jeśli chodzi o głębszą zażyłość między społeczeństwami, to jesteśmy jednak jeszcze daleko od siebie. W moim odczuciu oddalamy się od siebie. Musimy o tym głośno mówić – wręcz alarmować – ponieważ jeśli ta tendencja będzie utrzymana, to czeka nas bardzo nieciekawa przyszłość na szczeblu kontaktów społeczeństw.
Linia realizowana w tej chwili przez wojewodę lubelskiego Przemysława Czarnka jest zdaniem prof. Osadczego linią bardzo słuszną i uczciwą.
– Miałem przyjemność towarzyszyć panu wojewodzie w kilku wyjazdach na Ukrainę, byłem też m.in. świadkiem bardzo rzeczowej i konkretnej rozmowy pana wojewody z biskupem Lwowa Mieczysławem Mokrzyckim, który przedstawił sytuację Kościoła Rzymskokatolickiego na Ukrainie w kategoriach dramatycznych. Padło stwierdzenie „dyskryminacja”. Pan wojewoda jest świadom pewnych dysproporcji, gdy chodzi o upamiętnienie, o obecność Kościoła Katolickiego w życiu społecznym, o zwrot świątyń. Wiemy przecież, że nawet kolejna wizyta prezydenta Dudy do Lwowa uzależniona jest od zwrotu kościoła św. Marii Magdaleny, o co prosił pan prezydent w czasie swojej poprzedniej wizyty. Zacietrzewienie i brak jakichkolwiek pozytywnych kroków ze strony władz lokalnych na Ukrainie w tym kierunku jest zdumiewające.
Ze strony ukraińskiej prof. Osadczy spodziewa się uczciwych, rzeczowych i partnerskich rozmów.
– Cały czas powinna nam towarzyszyć świadomość wielkiej misji dziejowej, która spoczywa na Polsce i na Ukrainie, wielkiej tradycji dziejowej, której jesteśmy dziedzicami.
WB (opr. DySzcz)
Fot. archiwum