Makabra, tragedia, horror – tak w skrócie można opisać poranną sytuację na lubelskich drogach. Wszystko przez marznący deszcz, który spadł w nocy. Jego pokłosiem była gołoledź, która okryła niemalże całe województwo.
Problemy z dotarciem do pracy mieli zarówno kierowcy, jak i piesi. Najgorzej było na obrzeżach miasta i na bocznych, osiedlowych chodnikach oraz uliczkach.
– Jest bardzo źle. Chodzę trawnikiem, ponieważ nie da się iść normalnie. Boję się, żeby nie upaść i nie złamać sobie czegoś – mówi mieszkanka Lublina.
– Samochodem jeszcze da się jechać, gorzej jest iść. Orła Wywinąłem dwa razy – zaznacza przechodzień.
– W Prawiednikach stałem godzinę miedzy samochodem w rowie, a autobusem, który pod lekkie wzniesienie nie mógł podjechać – mówi kierowca.
Z podobnymi głosami dzwonili do nas słuchacze z całego regionu. Na drodze nie trudno było o wypadek. Policja oraz pogotowie ratunkowe mieli ręce pełne roboty. Karetki od rana wyjeżdżały do poszkodowanych ponad 50 razy. Zgłoszenia dotyczyły głownie zwichniętych i połamanych kończyn. Poszkodowani musieli uzbroić się w cierpliwość, ponieważ przez śliskie drogi trudno było do kogokolwiek dojechać.
– Dochodziło do sytuacji takich, gdzie byliśmy zobowiązani wysłać śmigłowiec pogotowia lotniczego w okolice Bychawy, gdzie drogi byłyby zamknięte przez straż pożarną z uwagi na oblodzenie. Ambulanse poruszają się jak zwykły samochód. My też nie jesteśmy w stanie się teleportować. Też musimy dojechać, a mieliśmy z tym olbrzymie kłopoty. Ratownicy robili co mogli, choć momentami brakowało sprzętu do unieruchomienia uszkodzonych kończyn – ratownik medyczny Marcin Dąbski.
Problemy w kursowaniu miała też komunikacja miejska.
– Te utrudnienia miały miejsce na terenie miasta, ale tak naprawdę największe problemy były na terenie miejscowości sąsiednich. Chodzi o linie: 3 i 16. W przypadku linii nr 3 wystąpiła nawet konieczność skrócenia jej trasy, a więc linia w kierunku Dąbrowicy nie dojeżdża do tej miejscowości, a zawraca na parkingu przy supermarkecie – mówi rzecznik prasowy ZTM w Lublinie, Justyna Góźdź.
Co na to wszystko władze miasta?
– Całą noc pracował sprzęt, były to głównie solarki. Wysypywały na ulice mieszanki, która zapewniała utrzymanie jezdni bezpiecznej do jazdy. Do godziny 7.00 brygady ręczne odśnieżyły i zabezpieczyły ponad 200 metrów kwadratowych chodników będących w stałym utrzymaniu miasta. Należy zwrócić uwagę, że nie każdy chodnik jest odśnieżany przez nas. Największe problemy były na uliczkach bocznych i chodnikach bezpośrednio przy posesjach prywatnych – twierdzo Olga Mazurek-Podleśna z biura prasowego Urzędu Miasta Lublin.
MaTo / opr. PaW
Fot. Weronika Pawlak