/Na zdjęciu od lewej: Jacek Bury i Krzysztof Kowalczyk/
Już 13 dni trwa konflikt wokół wydarzeń w Sejmie. Dlaczego zmiana sposobu wyłaniania posłów miałaby pozytywnie wpłynąć na relację pomiędzy rządem a opozycją? O tym debatowali dziś Krzysztof Kowalczyk z okręgu lubelskiego Stowarzyszenia na Rzecz Nowej Konstytucji Kukiz’15 i Jacek Bury – przewodniczący regionu lubelskiego partii Nowoczesna.
– Przede wszystkim, to jacy ludzie zasiadają w parlamencie i w jakim stopniu czują się odpowiedzialni przed opinią publiczną jest uwarunkowane systemem wyborczym, który rzutuje na to, jak ci ludzie się zachowują. Obecny system jest tak skonstruowany, że liderzy partyjni wyłaniają kandydatów na listach, numerują ich według swojego uznania, a wyborca głosując ma do dyspozycji listę ponad stu kandydatów. Ma sobie wybrać tego jednego, za którym głosuje, a który umieszczony jest na jakiejś liście wyborczej. Z drugiej strony zwykły obywatel nie ma możliwości wystawić indywidualnie swojej kandydatury i konkurować w tych wyborach na jakiś rozsądnych zasadach – mówi Kowalczyk.
Dlaczego zmiana sposobu powoływania posłów miałaby wpłynąć na to, jak jego praca będzie wyglądała?
– Jeżeli los polityka zależy od jego wyborców, to zwraca on większą uwagę na to, jak się zachowuje. Czy nie bojkotuje Sejmu, czy nie zrywa go. Czy łamie permanentnie regulamin Sejmu i czy nie blokuje mównicy przez kilka godzin. Jakby zwykły obywatel to zrobił, to poszedłby siedzieć, albo dostał wysoką grzywnę. Posłowie Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej pozwolili sobie na coś takiego – twierdzi Kowalczyk.
– Sytuacja, o której mówimy, to co proponuje Kukuz’15 jest sytuacją idealną. Ja życzyłbym wprowadzenia takiej właśnie ordynacji. Jako Nowoczesna jesteśmy za systemem mieszanym, czyli aby połowa posłów był wybierana w sposób funkcjonujących dotychczas. Druga połowa mogłaby być wybierana z jednomandatowych okręgów wyborczych. Ja mam pełne przekonanie, że każda partia, która rządzi, będzie się starała za wszelką cenę kontynuować swój marsz do rządzenia Polską. Jest to normalna decyzja, ponieważ po to są partie, aby próbować wprowadzać w życie swoje programy. Prawo i Sprawiedliwość na pewno w ten sposób zmieni nam ordynację wyborczą na najbliższe wybory, żeby uzyskać jak największe poparcie w społeczeństwie. Dlatego zobaczymy, jakie te okręgi wyborcze będą. Przy symulacjach, które robiliśmy sytuacja wygląda tak, że przy wprowadzeniu JOW, PiS blokuje wejście, jakimkolwiek innym partiom do parlamentu na bardzo długi okres przy tym poparciu, jakie ma w społeczeństwie – zaznacza Bury.
– Partia w systemie jednomandatowym funkcjonuje na innych zasadach, niż partia w systemie partyjnym, opartym na listach partyjnych. Żaden wódz, czy to w Wielkiej Brytanii lub Stanach Zjednoczonych, nie ma takiej możliwości, żeby obsadzać według własnego okręgu. Musi się liczyć ze zdaniem wyborców. Jeżeli się nie będzie tym sugerował, to ponosi duże ryzyko utraty mandatów. Tam wygrywa jedna osoba w danym okręgu. Te struktury partyjne zwracają większą uwagę na to, jakich kandydatów wystawiają – podkreśla Kowalczyk.
Idea Jednomandatowych Okręgów Wyborczych polega na wprowadzeniu 460 okręgów wyborczych, z których większością głosów wybierani byliby przyszli parlamentarzyści.
Sęk
Fot. Weronika Pawlak