Ta sprawa, jeśli nie bulwersowała opinii publicznej, to na pewno nie była jej obojętna. Chodzi o sprawę dopłat rolniczych dla polityka PSL Henryka Smolarza, który jest też rolnikiem. Gdy w 2010 okazało się, że na jego polach nie rosło to, co powinno i Henrykowi Smolarzowi groziła utrata unijnych dopłat Nakazano więc powtórną kontrolę, która już nie wykazała nieprawidłowości.
Cała sprawa powróciła w tym roku. Okazało się, że nowa lubelska dyrekcja uchyliła decyzję sprzed lat o przyznaniu dotacji. Jednak prezes Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, czyli zwierzchnik lubelskiego dyrektora, zadecydował, że dopłaty politykowi PSL się należą.
O decyzji prezesa mówi sam zainteresowany, Henryk Smolarz.
– Mamy rozstrzygnięcie całej sprawy. Otrzymałem decyzję od prezesa Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, która jest dla mnie bardzo korzystna. Potwierdza to, co mówiłem od samego początku – mówi Smolarz.
Dyrektor lubelskiego oddziału Krzysztof Gałaszkiewicz tłumaczy dlaczego zajął się całą sprawą.
– Ta sprawa nie miała na celu windykowania polityka. Zadaniem było oczyszczenie go lub nie i wznowienie postępowania administracyjnego, żeby móc to zrobić chciałem tą decyzję, która była wydana w 2011 roku unieważnić. Drugi organ po przeanalizowaniu uznał, że nie było tam rażącego naruszenia prawa, stąd w całości moją decyzję uchylił – tłumaczy Gałaszkiewicz.
Trzy osoby, które zajmowały się tą sprawą 6 lat temu, zostały zwolnione. Dlaczego?
– Ludzie zostali odprawieni, nie za decyzję administracyjne pana Smolarza, ale za to, że po przeprowadzeniu kontroli przez odpowiednią komórkę w oddziale regionalnym wyszło szereg nieprawidłowości ze strony pracowników. Nie dopełnili oni swoich obowiązków służbowych. Były zatwierdzone raporty, a nie było odpowiednich analiz. Jedna zaprzeczała drugiej. Nie można takich rzeczy robić – dodaje Gałaszkiewicz.
Sprawę komentuje europoseł Krzysztof Hetman.
– Panowie dostali propozycję odejścia za porozumieniem stron. Powiedziano im, że jak tego nie zrobią, to zostaną zwolnieni dyscyplinarnie. To jest klasyczny szantaż. Nie uznali, że zrobili cokolwiek źle, więc nie podpisali umowy o odejściu – mówi Hetman.
Mimo wszystko pracownicy zostali zwolnieni, a teraz walczą o przywrócenie do pracy w sądzie.
– Sprawa nie jest zakończona, gdyż bada ją prokuratura. Jeżeli nie wyjdą na jaw nowe fakty, to można powiedzieć, że z punktu administracyjnego decyzja z 2011 roku jest prawomocna – dodaje Gałaszkiewicz.
Pozostaje jeszcze kwestia raportu CBA, na który powoływał się prezes Gałaszkiewicz, wznawiając całą sprawę. Krzysztof Hetman apeluje do niego, by pokazał ten dokument przynajmniej dziennikarzom, bo podejrzewa, że w nim niczego nie ma.
JZoń
Na zdj. od lewej Krzysztof Hetman i Henryk Smolarz / fot. Jarosław Zoń