Ostatni weekend upłynął na świecie pod znakiem zamachów terrorystycznych. W eksplozjach w Kairze, Stambule, Jemenie, Nigerii i Iraku zginęło łącznie ponad 100 osób.
– Myślę, że nie ma możliwości całkowitego skontrolowania grup i jednostek, które dążą do terroryzowania światowej społeczności. Tego typu działania są prowadzone przez tzw. „samotne wilki”. Są to osoby, które przygotowują zamachy w pojedynkę czy w niewielkich, luźnych grupach, które przed atakiem nie kontaktują się z centrum dowodzenia. Przewidzieć zamach terrorystyczny w dzisiejszych czasach jest bardzo trudno. Dlatego do takich wydarzeń dochodzi. W ten weekend mieliśmy ich pewne „spiętrzenie”, ale – w skali światowej – dochodzi do nich praktycznie każdego dnia – stwierdził na antenie Polskiego Radia Lublin politolog z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, dr Wojciech Maguś (na zdj.).
– Zamachy nie są niczym nowym. To, co obserwujemy w dzisiejszych czasach, to pewne „spiętrzenie” wydarzeń, z perspektywy lat nie jest wcale „spiętrzeniem”. Tylko że dziś widzimy to wyraźniej, ponieważ zamachy, które miały miejsce w Europie, unaoczniły nam ten problem. Przez parę miesięcy mamy względny spokój na Starym Kontynencie, ale nie jest powiedziane, że w najbliższym czasie do takich wydarzeń w Europie nie dojdzie. Pojawiły się informacje, że okres świąteczny może być czasem wzmożonych działań tzw. Państwa Islamskiego nie w Syrii, ale właśnie w krajach europejskich. Osłabienie Państwa Islamskiego na Bliskim Wschodzie może spowodować, ze jego bojownicy skierują swoją aktywność na państwa zachodnie, chcąc je zdestabilizować od wewnątrz. Prognozowane zamachy w centrach handlowych, miejscach dużych skupisk ludności mają na celu zastraszyć społeczność europejską, spowodować poczucie niepewności, strachu. I w ten sposób zmienić nastawienie ludności do wojny w Syrii – mówił nasz gość.
Zdaniem dr Magusia kraje zachodnie na razie raczej nie zdobędą się, na skoordynowaną akcję na Bliskim Wschodzie, mającą całkowicie zniszczyć podstawy funkcjonowania islamskich organizacji terrorystycznych. – Są różne koncepcje, dlaczego Zachód nie jest w stanie raz a dobrze skończyć konfliktu syryjskiego. Zawsze jest tak, że ktoś korzysta na wojnie. I najprawdopodobniej na tej zarabiają także państwa zachodnie. Mają tam różnego rodzaju interesy. Faktem jest, że europejskie i amerykańskie koncerny czerpią korzyści finansowe z tego konfliktu, sprzedając broń czy kupując po zaniżonej cenie ropę naftową – stwierdził Wojciech Maguś.
WB / opr. ToMa
Fot. ToMa