Kilkadziesiąt osób ustawiło się w kolejce po poradę, co zrobić z kredytem mieszkaniowym we frankach szwajcarskich. Do godziny 15.00 w lubelskim ratuszu trwał dyżur ekspercki Rzecznika Praw Obywatelskich i Rzecznika Finansowego.
Historie zadłużonych są podobne. Jedna z nich mówi, że spłaca kredyt od 10 lat, a dług – zamiast maleć – rośnie. – Wzięłam kredyt w kwocie 290 tys. zł, w tej chwili mam do spłaty ponad 450 tys. zł. Wysoka rata pochłania większość wynagrodzenia. – Wzięliśmy 218 tys. zł kredytu. Spłaciliśmy już 202 tys., a wciąż jesteśmy winni 256 tys. zł – opowiada inna.
Wszyscy przyszli szukać pomocy. Większość zaciągnęła kredyty w latach 2007-2008, gdy frank kosztował mniej niż 2 zł. Dziś jego kurs poszybował do ponad 4 zł. – Doradca powiedział, że prędzej ludzie zaczną latać na Marsa, niż jeden frank będzie kosztował 3,50 zł. Teraz jest wart 4.15-4,20 zł, a na Marsa wciąż nie latamy – mówi jeden z zadłużonych.
– Kredytobiorcy najczęściej narzekają na gwałtowny skok kursu franka – mówi Jolanta Florek (na zdjęciu) z biura Rzecznika Praw Obywatelskich. – To są tragedia ludzkie. Wszyscy bardzo skrupulatnie realizują zobowiązania wobec banków, ale jest to okupione dużym kosztem. Staramy się pokazać klauzule niedozwolone. Istnieje bardzo pomocny raport Rzecznika Finansowego, w którym zostały zebrane najczęściej stosowane przez banki niedozwolone zapisy w umowach. Należy do nich przyjmowanie tabeli kursów ustalonych przez dany bank, a nie np. przez Narodowy Bank Polski.
Eksperci w pierwszej kolejności proponują napisać reklamację do banku. W ostateczności zostaje droga sądowa. Sądy wydawały już wyroki korzystne dla zadłużonych we frankach.
PaSe
Fot. Sebastian Pawlak