Kłusownictwo zagrożeniem nie tylko dla zwierząt

001 3608

Kłusownictwo to, szczególnie zimą, nadal duży problem leśników i myśliwych. Łupem kłusowników pada wszystko począwszy od kuropatw, przez zające i dziki po nawet kilkusetkilogramowe łosie. A zastawiane w lesie przez kłusowników potrzaski mogą być bardzo niebezpieczne dla ludzi – ostrzegają leśnicy. 

– Obecnie przyczyną kłusownictwa jest raczej tradycja i przyzwyczajenie niż kłopot ze zdobyciem mięsa – mówi nadleśniczy Nadleśnictwa Lubartów Piotr Kiszczak. – To nadal problem, choć może nie tak duży jak przed laty. Szczególnie przy tej pogodzie, mroźnej, kiedy na śniegu można zobaczyć którędy przechodzi zwierzyna, kłusownictwo się nasila. Bo na śniegu dokładnie widać zwierzęce ścieżki i kłusownicy zakładają tam pułapki – informuje nadleśniczy Nadleśnictwa Lubartów Piotr Kiszczak.

– W ciągu roku zawsze stwierdzamy kilka takich przypadków. Kłusownictwo, z jakim spotykamy się na naszym terenie, jest prowadzone głównie przy pomocy wnyk. Każda złapana w nie zwierzyna umiera w wielkich cierpieniach – dodaje jego zastępca, Leszek Gajuś.

– Sprawcy takich przestępstw są  bardzo ciężcy do wykrycia. Nawet jak spotka się kłusownika, ten udaje, że tylko sobie spaceruje po lesie, a wnyki ma rozstawione i do nich nie podchodzi. Trudno więc, idąc po jego tropach, te wnyki znaleźć. Bo przechodzi on od nich w odległości 15-20 m i tych potrzasków nie widać – opowiada Lech Benet prezes koła łowieckiego na 33 „Lis” w  Lubartowie

Cierpienie zadawane zwierzętom zwierząt  to jednak nie jedyny problem. Zastawiane przez kłusowników pułapki mogą doprowadzić do kalectwa przypadkowych turystów. – Tak mogły zakończyć się ostatnie działania jednego z kłusowników – mówi inżynier nadzoru Nadleśnictwa Lubartów, Piotr Musiał. – Ktoś zakładał pułapki na zwierzynę w kształcie szczęk, które zamykając się raniły lub ucinały kończynę zwierzęcia. Wchodząc w coś takiego możemy sobie pogruchotać kości, a w przypadku dziecka może nawet dojść do obcięcia stopy.  

Walka z kłusownikami jest trudna, ale coraz bardziej skuteczna. Leśnicy instalują fotopułapki i kamery termowizyjne, do badań DNA skłusowanych zwierząt wykorzystywane są zdobycze  genetyki. A karą za to przestępstwo może być nawet 5 lat wiezienia czy kilkadziesiąt tysięcy grzywny.

Gdy zauważymy w lesie wnyki nie powinniśmy ich sami zdejmować a powiadomić leśników lub policję.

JPie

Fot. KWP Lublin /archiwum/

Exit mobile version