Piętnaście kresek poniżej zera w samo południe – mimo takiej temperatury, znaleźli się chętni by zażyć zdrowotnych – jak twierdzą – kąpieli w jeziorze Firlej.
Zbigniew Szewczyk z Lubartowa morsuje od kilku lat. Dziś nie mógł stracić okazji do prawdziwej morsowej kąpieli:
– Trochę odwagi, trochę samozaparcia – samo zdrowie. Jeżdżę już pięć lat i zero kataru. Rano wyciąłem przerębel, ale podstawą jest rozgrzewka. Zrobiłem trzy rundy wkoło jeziora, tj. około 11 km. Bez tego nie dałoby się wejść. Niezbędne są rękawiczki, bo ręce można najbardziej wymrozić. Czekaliśmy na to długo, jest bardzo przyjemnie…
Morsy w jeziorze Firlej hartują ciało przez całą zimę. Co tydzień w niedzielę można ich spotkać ich na pomoście ośrodka wypoczynkowego „Wodnik”.
JPi
Fot. Jerzy Piekarczyk