W Stężycy grasuje kłusownik

klusownik 2

Kłusownik grasuje na terenie Wojskowego Koła Łowieckiego nr 193 „Diana” w Stężycy. W ostatnich kilku tygodniach myśliwi zanotowali trzy przypadki nielegalnej działalności łowieckiej, która może nawet zagrażać bezpieczeństwu ludzi.

Po terenie, na którym dokonywano nielegalnych odstrzałów, oprowadzał naszego reportera podłowczy Tadeusz Paśnicki.

– Strzał musiał być wykonany w okolicach tej wierzby. Była tu uprawa kukurydzy, gdzie dziki zawsze idą na żer. Przejeżdżał tędy strażnik łowiecki i zauważył, że nad łąką krąży stado kruków. Podszedł i zauważył tuszę dzika.

– Nierzadko słychać strzały. Nie wiadomo kto i skąd strzela. Nie można tego ustalić, bo przy dobrej pogodzie echo niesie huk wystrzału – mówi łowczy Andrzej Nowak.

– Na terenie gminy mamy cztery koła – mówi wójt gminy Stężyca Zbigniew Chlaściak. – To, co ma miejsce w ostatnim okresie jest faktycznie problemem przede wszystkim dla myśliwych, policji i dla nas, bo koszt utylizacji ponosi gmina.

– Człowiek, który strzela i nie rozpozna po sylwetce czy to jest zwierzę czy człowiek, może za jednym pociągnięciem spustu kogoś zabić – mówi Andrzej Nowak. – To jest tragedia, która nie daj Boże, żeby się wydarzyła na naszym terenie. To nie jest zabawka. To jest broń, która niesie śmierć.

– Strzelanie w kierunku drogi to narażanie czyjegoś życia – mówi sekretarz Wojskowego Koła Łowieckiego nr 193 Dariusz Sadło. – Był niedawno przypadek, że zastrzelony został rowerzysta, oczywiście rykoszetem. To nie miało miejsca u nas. U nas nigdy nie zdarzył się śmiertelny wypadek.

Za kłusowanie grozi do 5 lat pozbawienia wolności. Postępowanie w tej sprawie prowadzi rycka prokuratura.

ŁuG

Na zdjęciu: członkowie Wojskowego Koła Łowieckiego nr 193 Diana w Stężycy – Tadeusz Paśnicki oraz Andrzej Nowak, fot. Łukasz Grabczak

Exit mobile version