Premier Wielkiej Brytanii Theresa May zapowiadała wielokrotnie, że planuje formalne rozpoczęcie dwuletnich negocjacji w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z UE przed końcem marca. Do uruchomienia procedury niezbędna jest zgoda parlamentu. Właściwa ustawa jest obecnie rozpatrywana przez Izbę Lordów i według rządowych planów powinna zostać uchwalona najpóźniej w drugim tygodniu marca.
Redaktor Wojciech Brakowiecki dyskutował na ten temat z politologiem dr Jakubem Olchowskim z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.
– Nie wiemy do końca co z imigrantami. Jest dużo bardzo różnych spekulacji. Do końca nie możemy tego wiedzieć. Pamiętajmy, że jest jeszcze niemal 30 państw pozostających w Unii Europejskiej i z nimi wszystkimi Wielka Brytania będzie musiała porozmawiać i wynegocjować, jaki będzie status Brytyjczyków mieszkających na terenie UE. To jest grubo ponad milion osób – stwierdził na antenie Radia Lublin dr Olchowski.
Już w tej chwili wiemy, że właściwie Ci, którzy będą przybywali do Wielkiej Brytanii pewni siebie być nie mogą.
– To jest oczywiste, ponieważ ten kraj nie będzie częścią Unii Europejskiej, więc siłą rzeczy osobom spoza Wielkiej Brytanii nie będą przysługiwały takie same prawa, jakie przysługują w tej chwili z racji tego, że ten kraj jest w Unii Europejskiej. To jest naturalna konsekwencja Brexitu – zaznacza Olchowski.
Bezpieczni mają być Ci, którzy zdążą przybyć do Zjednoczonego Królestwa zanim procedura wystąpienia z Unii Europejskiej się rozpocznie, czyli mniej więcej w połowie marca.
– To nie jest nic zaskakującego. Tak musi być. Pamiętajmy natomiast, że to będzie trwało bardzo, bardzo długo. Cały ten proces negocjacyjny będzie angażował tysiące urzędników brytyjskich, wspólnotowych i tych pracujących poszczególnych państwach UE. To wymaga zmiany tysięcy, jeśli nie setek tysięcy przeróżnego rodzaju przepisów. Zwróćmy uwagę, ile mamy przedmiotów, różnych elementów, które mają takie dwie literki „EN” i cyferki obok. To norma europejska, która jest zgodna z przepisami i dyrektywami Unii Europejskiej. Jest wszędzie. Przyjrzyjmy się różnym przedmiotom, które musimy posiadać na skutek przepisów prawa unijnego. Brytyjczycy będą musieli wszystko to zmienić. To jest ogromna liczby przepisów do zmiany, dlatego nawet, jeśli zachowają jakąś normę, musi ona być ponownie notyfikowana. To gigantyczny proces. My się koncentrujemy na kwestii migracji. Pamiętajmy, że to nie jest jedyna istotna sprawa związane z Brexitem. Unia Europejska to cztery swobody, czyli wolny przepływ towarów, usług, kapitału i osób. Wszystkie te rzeczy się zmienią. (…) Ludzie się obawiają tego, czego nie znają i tego, czego nie są w stanie przewidzieć. My nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić, jak to będzie wyglądało i, jakie będą konkretne, realne konsekwencje Brexitu. Ekonomiści mówią, że odczują je zarówno kraje, które zostaną w UE, jak i Wielka Brytania – tłumaczy Olchowski.
Wielka Brytania chce wprowadzenia ograniczeń już w momencie rozpoczęcia negocjacji. Unia Europejska optuje za tym, żeby te przepisy weszły w momencie, kiedy wszystko zostanie sfinalizowane, czyli około 2019 roku. Na co Zjednoczone Królestwo zgodzić się nie chce mówiąc, że mogą spodziewać się takiej fali emigracji, która po prostu będzie dla nich nie do ogarnięcia.
– Twierdzą, że cała Rumunia i Bułgaria do nich przyjedzie. To wcale nie jest takie oczywiste, ponieważ jednocześnie wiele osób może wyjechać i wrócić do domu. Status imigrantów, którzy przebywają na Wyspach, będzie tak długo niedookreślony, jak długo będzie niedookreślony status Brytyjczyków, którzy mieszkają poza Wielką Brytanią na terenie UE. Tu musi obowiązywać zasada wzajemności i nikt nie będzie wychodził przed szereg – twierdzi Ochowski.
Skutki tego wszystkiego trudno przewidzieć. Szczególnie te ekonomiczne.
– Dlatego tak wiele jest dyskusji i obaw w przeróżnych środowiskach. Nie wiemy dokładnie, jakie będą tego rezultaty. Ekonomiści mogą spekulować i to robią, ale nie wiemy, jak to będzie wyglądało. Wszystko dlatego, że nie mamy pojęcia, jaką formę ostateczną przyjmą przepisy, które będą kształtowały zasady przepływu towarów, usług czy kapitału – podkreśla Olchowski.
Rzecznik premier Theresy May zaprzeczył w poniedziałek (27.02) doniesieniom medialnym, według których osoby, które przyjadą do Wielkiej Brytanii po formalnym rozpoczęciu negocjacji ws. wyjścia z Unii Europejskiej, miałyby być pozbawione automatycznego prawa pobytu.
Podczas popołudniowego spotkania z mediami szef służb prasowych premier podkreślił, że dopóki nie dojdzie do porozumienia pomiędzy Londynem i 27 stolicami państw członkowskich w sprawie przyszłych praw obywateli Unii Europejskiej w Wielkiej Brytanii i Brytyjczyków na kontynencie, nie należy spodziewać się wprowadzenia żadnej daty granicznej, która wpływałaby na status migrantów.
Jednocześnie rzecznik przypomniał, że premier May wielokrotnie sugerowała, że sprawa przyszłych praw obywatelskich „powinna być traktowana jako priorytetowa i rozwiązana tuż po tym, gdy rozpoczną się negocjacje z innymi państwami członkowskimi”.
Według opisanych w poniedziałkowym (27.02) wydaniu dziennika „Telegraph” rządowych planów, nowi migranci, którzy wjadą do Wielkiej Brytanii po spodziewanej na drugą połowę marca formalnej notyfikacji chęci wyjścia Zjednoczonego Królestwa z Unii Europejskiej, mieliby zostać objęci przyszłymi zmianami imigracyjnymi (w tym ewentualnie wizami) oraz mieć ograniczony dostęp do zasiłków i świadczeń socjalnych.
WB / PAP / opr. PaW
Fot. archiwum