Pracują przez 24 godziny na dobę. Są psychologami, informatorami i często celami głupich żartów. Operatorzy numeru 112 nie narzekają na rutynę w pracy. Średnio podczas dyżurów odbierają od 60 do 80 telefonów. Na odebranie połączenia mają 8 sygnałów.
Z okazji przypadającego w sobotę Europejskiego Dnia Numeru 112 reporterka Radia Lublin odwiedziła Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Lublinie.
Co jest najtrudniejsze w tej pracy? – Myślę, że po pierwsze zachowanie zimnej krwi. A druga sprawa to wyobrażenie sobie, co dzieje się po drugiej stronie. Nie widzimy sytuacji ani osób, które do nas dzwonią. Nie wiemy, co tak naprawdę się z tymi ludźmi dzieje. Polegamy tylko na tym, co nam przekazują telefonicznie – stwierdza jeden z operatorów, obsługujących numer alarmowy.
– Nie lubię zgłoszeń, że coś się dzieje z małymi dziećmi. Też mam dziecko i wiem, co ten dzwoniący przeżywa. Często bardzo ciężko jest uzyskać od takich rodziców informacje, ponieważ się bardzo denerwują. My jesteśmy po to, żeby im pomóc i by ich w czasie rozmowy uspokoić – mówi inna z pracownic numeru 112.
– Często też wcielamy się w rolę psychologa. Pomagamy osobom z różnymi zaburzeniami i problemami. W sezonie jesienno-zimowym i wiosennym mamy bardzo dużo połączeń z ludźmi chcącymi popełnić samobójstwo – opowiada kolejny operator.
– W 2016 r. odebrano 650 tys. telefonów, z czego tylko nieco powyżej 160 tys. były to połączenia zasadne – informuje kierownik Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Lublinie, Jarosław Szymczyk. – To znaczy, że tylko 22% wszystkich rozmów to telefony, które powinny być wykonywane pod numer 112. Ludzie dzwonią do nas na przykład w sprawie pizzy, zamówienia taksówki czy pomocy w odzyskaniu numeru PIN.
W lubelskim Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Lublinie pracuje ponad 70 operatorów. Średni czas oczekiwania na połączenie z numerem alarmowym w Lublinie wynosi 9 sekund.
I ciekawostka: numer alarmowy 112 został utworzony 11 lutego i dlatego właśnie na telefonach wybieramy jeden, jeden, dwa.
ZAlew / opr. ToMa
Fot. archiwum