Poziom zanieczyszczenia powietrza w Lublinie znowu wzrósł. Aktualnie Główny Inspektorat Ochrony Środowiska określa stan powietrza w mieście jako zły. Stężenie pyłu zawieszonego PM 10 wynosi 125 mikrogramów na metr sześcienny, a pyłu PM 2,5 – 117 mikrogramów, co oznacza kilkukrotne przekroczenie norm.
– Wskaźnikiem, który mówi nam o jakości powietrza, jest średnia dobowa. Zasadniczo do ogłaszania tzw. alarmu smogowego zobowiązuje nas prawem 300 mikrogramów pyłu na metr sześcienny. Ten poziom zmusza nas do zalecenia takich działań jak: ograniczenie pracy na zewnątrz, niewychodzenie na dwór z dziećmi lub osobami cierpiącymi na astmę – informuje zastępca szefa Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Lublinie, Arkadiusz Iwaniuk.
– Ten pył, wnikając do układu oddechowego, powoduje tam stan zapalny. Może wywołać zaostrzenie już istniejących przewlekłych chorób, takich jak astma oskrzelowa, a także efekty bardziej odległe: rozwój rozedmy płuc czy powstanie raka płuc. Oczywiście można stosować maski czy oczyszczacze powietrza, ale są to jedynie półśrodki. Wielu specjalistów wątpi w ich skuteczność, ponieważ najdrobniejsze, a równocześnie najbardziej szkodliwe cząstki, nie są przez nie wyłapywane – stwierdza profesor Janusz Milanowski, kierownik Katedry i Kliniki Pneumonologii, Onkologii i Alergologii Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.
– Najważniejszym działaniem w tej dziedzinie jest ograniczenie niskiej emisji, pochodzącej z lokalnych kotłowni węglowych i domowych pieców grzewczych, która w 80% procentach decyduje o jakości naszego powietrza. Spełnianie pewnych wymogów dotyczących tego, czym palimy, jak palimy, jaka jest wydajność naszych pieców i termoizolacja budynków, to jest klucz do rozwiązania tego problemu – uważa Arkadiusz Iwaniuk.
O jakość powietrza stara się też dbać straż miejska. – Do czwartku sprawdziliśmy blisko 400 pieców na terenie naszego miasta. Połowa kontroli jest przeprowadzana na wniosek mieszkańców, reszta to inicjatywa własna funkcjonariuszy. W ich czasie stwierdziliśmy 38 wykroczeń. To, co spotykamy w tych piecach domowych, to przede wszystkim palenie klejonych płyt, lakierowanych płyt meblowych, malowanych wcześniej farbą olejną pociętych drzwi. Ale zdarzają się też rękawiczki gumowe, dopalająca się damska torebka, pozostałości po spalanych spodniach. Często stwierdzamy, że z komina wydobywa się ciemny dym i nieprzyjemny zapach. Podczas kontroli jednak okazuje się, że nie są spalane żadne materiały zabronione, tylko węgiel i drewno. Domyślamy, iż te efekty wiążą się z zasypywaniem pieców do pełna, szczególnie na noc. I okazuje się, ze technika grzania, też ma ogromne znaczenie. Specjaliści informują, w jaki sposób powinno się używać pieca, żeby było efektywnie, a jednocześnie mniej szkodliwie – mówi Robert Gogola, rzecznik Straży Miejskiej w Lublinie.
Za nieprawidłowe palenie w piecu grozi od 20 do 500 złotych mandatu.
Lubelski ratusz od kilku lat dofinansowuje mieszkańcom miasta wymianę przestarzałych kotłów i pieców na instalacje bardziej ekologiczne. Samorząd pokrywa nawet 50% kosztów. Nabór wniosków ruszy niebawem.
Ze szkodliwą emisją pomaga walczyć także Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska, który do końca marca przyjmuje wnioski o kredyty na wymianę pieców.
KosI / opr. ToMa
Fot. archiwum