Szykuje się trzecie podejście do nazwania nowo budowanego mostu na Bystrzycy imieniem rotmistrza Witolda Pileckiego. Projekt uchwały w tej sprawie znalazł się w porządku czwartkowej sesji Rady Miasta Lublina. Wcześniejsze próby nazwania mostu skończyły się fiaskiem, bo brakowało odpowiednich opinii komisji ds. nazewnictwa czy rad dzielnic.
Według przewodniczącego klubu PiS w radzie miasta Tomasza Pituchy, który był gościem porannej rozmowy w Radiu Lublin, zasłanianie się formalnościami w tej sprawie to tylko pretekst.
– Projekt nadania nazwy mostu Pileckiego jest projektem grupy radnych Prawa i Sprawiedliwości. Podjęliśmy tę inicjatywę kilka miesięcy temu na wniosek organizacji patriotycznych, które skupiają duże grona młodzieży. Wystąpiły one nawet z pisemnymi wnioskami w tej sprawie. Według nas jak najbardziej zasadnym jest nadanie imienia tak niesamowitej osoby, jaką był rotmistrz Witold Pilecki, który całe swoje życie kilkukrotnie składał w ofierze za ojczyznę. Zadziwiające jest to, że tacy bohaterowie nie przebijają się. Dwukrotnie już większość w radzie miasta – koalicja prezydenta Żuka – zdjęła ten projekt uchwały pod pewnym pretekstem, który jest tylko umownie istotny, dlatego że żaden przepis prawny nie mówi o tym, że uchwały grupy radnych trzeba konsultować. Na ostatniej sesji wyrażałem ubolewanie, że bez tych konsultacji można uchwalić jedne nazwy, natomiast szuka się pretekstu, żeby wyeliminować inne. Mam nadzieję, że tym razem PO i frakcja popierająca prezydenta Żuka podejdą ze zrozumieniem do tego projektu, który składamy po raz trzeci.
Po raz trzeci zostanie również złożony projekt nazwania skweru przy ul. Kunickiego imieniem Grażyny Chrostowskiej. – Również nie rozumiem dlaczego nie zyskuje on przychylności. Jest to Lublinianka, która mieszkała dosłownie przy tym placu, na ulicy Pochyłej. Była zaangażowana w ruch konspiracyjny, została pojmana przez Niemców i zabita w obozie koncentracyjnym. Niesie ze sobą zarówno wartości lubelskie, jak i patriotyczne. Warto byłoby zapytać tych, którzy nie chcą tej nazwy dlaczego jej nie chcą. Okazuje się, że nawet niektóre rady dzielnicy nie chcą odbierać korespondencji w tej sprawie, co jest niezrozumiałe i wręcz karygodne.
Jednym z tematów najbliższej sesji rady miasta będzie sieć szkół w Lublinie. Czy samorząd jest przygotowany do tej reformy? Od jakiegoś czasu słychać protesty w związku z planami samorządu.
– Myślę, że te protesty się zmniejszają. Przypomnę, że sama zapowiedź reformy oświaty spowodowała zarzuty, że w Lublinie stracą pracę wszyscy nauczyciele gimnazjów. Teraz okazuje się, że te zarzuty się nie sprawdzają. Wydział oświaty wykonał wielką robotę. Zaprogramował nową sieć szkół jak najbardziej przyjaźnie w stosunku do nauczycieli, rodziców i przede wszystkim dzieci.
Rodzice, uczniowie i nauczyciele z gimnazjum nr 2 niekoniecznie muszą być podobnego zdania.
– Wydział oświaty wybrał taką formę biorąc pod uwagę przede wszystkim względy demograficzne i organizacyjne. Wokół gimnazjum nr 2 jest cała sieć szkół podstawowych, które nie są do końca wypełnione. Gdybyśmy utworzyli kolejną szkołę podstawową w środku tego obwodu, bez uczniów, to część uczniów z pewnością przeniosłaby się z tamtych szkół do tej. Ta szkoła nie była pełna, a w tamtych zaczęłoby brakować dzieci, a co za tym idzie – pracy dla nauczycieli. Biorąc od uwagę aspekt materialny – potrzebę dysponowania budynkiem, który za chwilę będzie pusty – pan prezydent podjął decyzję o tym, żeby przenieść tutaj Zespół Szkół Odzieżowo-Włókienniczych. Inną sprawą jest to, że po 10 latach rządów PO Lublin nie ma pieniędzy na to, żeby zbudować szkołę na północnych krańcach miasta – mówił Tomasz Pitucha.
ToNie (opr. DySzcz)
Fot. Weronika Pawlak