Premier Beata Szydło jest w dobrej formie, nie ma żadnych nadzwyczajnych dolegliwości i urazów – powiedział rzecznik rządu Rafał Bochenek. Poinformował, że nie ma jeszcze decyzji kto poprowadzi najbliższe posiedzenie rządu.
Do wypadku doszło w piątek około godziny 18.30 w Oświęcimiu. Rządowa kolumna trzech samochodów na sygnale, w której pojazd premier Beaty Szydło jechał w środku, wyprzedzała fiata seicento. Jego 21-letni kierowca przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i zderzył się z autem szefowej rządu, które uderzyło w drzewo. W sobotę kierowca seicento usłyszał zarzut spowodowania wypadku. Sprawę przejęła Prokuratura Okręgowa w Krakowie.
W wypadku ranni zostali też dwaj funkcjonariusze BOR – kierowca i szef ochrony premier. Kierowca opuścił w sobotę szpital w Oświęcimiu, a szef ochrony przebywa w WIM. Zastrzegł, że nie chce upubliczniać informacji o swoim stanie zdrowia.
Wypadku premier Beaty Szydło nie schodzi z czołówek mediów. Przebieg zdarzeń ustalają policjanci i prokuratura. Zdarzenie od samego początku przybrało wymiar polityczny.
– Zdarzenie ma charakter drogowy i tak jak każdy inny wypadek musi być badany zgodnie z przepisami. (…) Upolitycznienie tej sprawy nie jest dobrym rozwiązaniem i myślę, że nikomu nie przyniesie żadnych korzyści politycznych, chociaż rzeczywiście politykom opozycji wydaje się, że taki kapitał można zbijać. Nie sądzę, by na tym etapie dochodzenia i badania całego wypadku najlepszym rozwiązaniem było aktywizowanie się na portalach społecznościowych, a także bezpośrednio włączanie w cały proces polityczny, prawdopodobnie, sprawcę wypadku – powiedział na antenie Radia Lublin politolog dr hab. Wojciech Gizicki.
Częstotliwość tych wypadków może zastanawiać.
– Oczywiście. To jest zupełnie inna sprawa. Należy bardzo głęboko zastanowić się nad tym, dlaczego tak stosunkowo często dochodzi do tego typu przypadków. Tutaj nie ma wątpliwości, że należy się temu bardzo dobrze przyjrzeć i każdy przypadek osobno zanalizować. Trzeba wyciągnąć z tego wnioski, które będą na tyle poważne i konstruktywne, żeby w przyszłości uniknąć takich wydarzeń. Mówimy o osobach najważniejszych w państwie i mając na uwadze doświadczenie z ostatnich kilku lat trzeba robić wszystko, żeby takich zdarzeń nie było – zaznacza dr hab. Gizicki.
Może przyzwyczailiśmy się do łamania procedur, które powinny być święte?
– Być może tak. Natomiast, jeśli byśmy je zachowali, to w tym przypadku być może los kierowcy, sprawcy, byłby zupełnie inny. Na to też zwróćmy uwagę, że procedury nie zawsze są na tyle sztywne, żeby postępować według nich w każdym przypadku. W tym konkretnym zdarzeniu chodzi o życie ludzkie. Być może to co się stało spowodowało, że ten człowiek żyje. On w zderzeniu z dużym, opancerzonym samochodem był na przegranej pozycji – podkreśla dr hab. Gizicki.
Merytorycznych dyskusji na ten temat raczej nikt się nie spodziewa w najbliższych dniach.
– To jest przykry wniosek, który wynika z moich dzisiejszych odwiedzin, ale dajmy sobie nadzieję. Spróbujmy do tego podchodzić w sposób konstruktywny i szukajmy porozumienia, ponieważ sytuacja na arenie międzynarodowej jest skomplikowana, więc problemy wewnętrzne nie są nam do niczego potrzebne – mówi dr hab. Gizicki.
WB / PAP / opr. PaW
Fot. Weronika Pawlak