Wędkarze i morsy to już codzienny widok na zamarzniętych jeziorach, a chętnych do korzystania z zimowej aury jest coraz więcej. W niedzielę na jeziorze Firlej można było spotkać Sebastiana Staska, człowieka z dużym latawcem i deską snowboardową.
– To latawiec do kitesurfingu, w ziemie nazywa się to snowkiting. Taki latawiec służy jako napęd, dzięki wykorzystaniu siły wiatru,. Jeździ się na nartach albo desce snowboardowej, jak kto woli i potrafi. Firlej jest trochę trudnym jeziorem do nauki, ale jak ktoś opanował sprzęt, spokojnie da się na nim pojeździć i poskakać – opowiadał pan Sebastian.
Tego rodzaju sport jest szczególnie popularny latem, choć nie brakuje również chętnych do jego uprawiania zimą. Lubelska grupa kitesurfingowa z roku na rok coraz bardziej się rozrasta.
JPie
Fot. Jerzy Piekarczyk