W ten sposób żadna ustawa w Polsce jeszcze nie powstawała. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego rozpisało konkurs. Nowe prawo o szkolnictwie wyższym wspólnymi siłami tworzą wykładowcy, eksperci, prawnicy i ekonomiści. W jednym z zespołów konkursowych pracował dr Adam Szot z Lublina.
Obecna ustawa obowiązuje od 2005 roku. Od tego czasu była wielokrotnie nowelizowana, przez co jest skomplikowana. Minister Jarosław Gowin uznał, że najlepszym rozwiązaniem będzie napisanie jej od nowa. Zajmują się tym trzy zespoły badawcze, wyłonione w konkursie Ustawa 2.0. W jednym z nich, pod kierownictwem profesora Marka Kwieka z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, pracował dr Adam Szot z Instytutu Rozwoju Szkolnictwa Wyższego w Lublinie. Założenia są już gotowe.
– Po pierwsze był to zespół interdyscyplinarny, w skład którego wchodzili socjologowie, ekonomiści, prawnicy, osoby, które naukowo i zawodowo zajmują się szkolnictwem wyższym już od wielu lat – mówi Adam Szot. – Naszą pracę oparliśmy na dwóch głównych filarach – z jednej strony jest to wyjście z tego punktu, który mamy dzisiaj, czyli poszanowanie dla tradycji akademickiej. Mieliśmy świadomość tego, że tworzenie nowego systemu, czy też jego reformowanie nie jest możliwe całkowicie od zera. Nie budujemy niczego od zera, tylko tworzymy na pewnych istniejących już fundamentach. Z drugiej strony, formułowanie pewnych konkretnych pomysłów poprzedzone było bardzo wnikliwą analizą różnych rozwiązań międzynarodowych. Zastanawialiśmy się co z tego, co jest za granicą faktycznie może się przyjąć u nas.
Zespół profesora Marka Kwieka proponuje m.in. wprowadzenie trzech nowych typów uczelni finansowanych z trzech różnych strumieni, podział na studia akademickie i praktyczne, stypendia dla wszystkich doktorantów czy zmiany systemu zarządzania uczelnią.
– Bardzo mocno podkreśla się to, że potrzebna jest silna pozycja rektora i dziekana, który – tak jak obecnie – będzie wybierany na określoną kadencję, po której będzie rozliczany z wyników swoich prac. Z całą pewnością jest to bardzo interesujące rozwiązanie. Gdyby to zostało wprowadzone u nas, system podejmowania decyzji byłby zdecydowanie szybszy, rektor i dziekani mogliby myśleć bardziej strategicznie, a strategia rozwoju uczelni byłaby swego rodzaju programem wyborczym, z którego byliby rozliczani w następnej kadencji.
Przy okazji prac nad nową ustawą pojawił się pomysł zlikwidowania habilitacji. Z jednej strony habilitacje motywują do tworzenia doktoratów na wysokim poziomie, z drugiej jednak blokują ścieżkę kariery wybitnym, ale młodym naukowcom.
– To, co w chwili obecnej dzieje się w naszym szkolnictwie wyższym, to próba budowania nowego domu. To jest system docelowy – taki, w którym chcielibyśmy funkcjonować w perspektywie najbliższych kilku, kilkunastu lat. W takiej perspektywie możemy mówić o likwidacji habilitacji. To, co natomiast jest kluczowe, to że musimy cały czas myśleć o tym, żeby dobrze zaplanować przeprowadzkę do tego nowego domu. Do momentu dopóki nie podniesiemy jakości doktoratów w naszym kraju, habilitacja będzie swego rodzaju sitem, które mogą przejść tylko osoby prowadzące badania na najwyższym poziomie. To jest system naczyń powiązanych. Jeżeli podniesiemy jakość rozpraw doktorskich i jakość bronionych doktoratów, wówczas będziemy mogli myśleć o potencjalnej likwidacji habilitacji. W chwili obecnej jest to raczej niezasadne. Nie jest to rozwiązanie projakościowe.
Ministerstwo jest zaskoczone zaangażowaniem zespołów konkursowych. Spodziewało się raczej ogólnych pomysłów. W efekcie otrzymało niemal gotowe rozwiązania i projekty ustawy. Nie oznacza to jednak, że te wszystkie pomysły zostaną wdrożone. Teraz jest czas na dyskusję i konsultacje społeczne. Środowisko akademickie może komentować założenia ustawy podczas cyklicznych konferencji organizowanych przez resort w różnych miastach Polski. W Lublinie taka konferencja odbędzie się pod koniec marca.
Gotowy projekt nowej ustawy o szkolnictwie wyższym mamy poznać we wrześniu, podczas Narodowego Kongresu Nauki.
IK
Fot. archiwum