14 czeczeńskich rodzin, ubiegających się o status uchodźców, zostało zawróconych na przejściu granicznym w Terespolu. Ich pełnomocnicy – grupa warszawskich adwokatów – nie mogła skontaktować się ze swoimi klientami, by pomóc im załatwić formalności. Straż Graniczna wpuściła do hali, w której byli Czeczeni, tylko dwóch adwokatów.
Czeczenii, wśród których były też dzieci, zaraz po przybyciu do Terespola zostali odprowadzeni do pociągu na Białoruś. Nie pozwolono im złożyć wniosków o nadanie statusu uchodźcy.
Jak poinformowała Helsińska Fundacja Praw Człowieka, cudzoziemcy dostali decyzję o odmowie wjazdu, bez dostępu do tłumacza i pełnomocnika.
– Niejedna z tych spraw na szansę skończyć się w sądzie – uważa Marta Górczyńska z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. – Dowodów jest sporo i na to, że te osoby bezprawnie zostały odesłane na Białoruś i że funkcjonariusze ignorują, wbrew przepisom, składane przez tych cudzoziemców prośby o udzielenie ochrony. Są oni zawracani do kraju, z którego mogą być bezpośrednio deportowani do Rosji, gdzie zagraża im niebezpieczeństwo.
– Na przejściu granicznym w Terespolu było 14 adwokatów, którzy chcieli się spotkać się ze swoimi czeczeńskimi klientami z Białorusi – wyjaśnia Sylwia Gregorczyk-Abram z Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie.
Rzecznik Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej – podporucznik Dariusz Sienicki – tłumaczy, że sytuacja nie jest nadzwyczajna, bo już wielokrotnie adwokaci z Polski kontaktowali i spotykali się z klientami zza granicy. W tym przypadku jednak nie było wniosku ze strony uchodźców o chęci spotkania z adwokatami, stąd też ci nie mogli być wpuszczeni.
– Sytuacja była napięta a adwokaci podczas rozmowy z przedstawicielami Straży Granicznej nie kryli emocji…
– Zadzwoniliśmy do pułkownika Andrzeja Jakubaszka, dyrektora Zarządu ds. Cudzoziemców z Komendy Głównej Straży Granicznej z prośbą o pomoc,. Liczyliśmy, że zainterweniuje u swoich podwładnych i osoba, której wręczają właśnie decyzję o odmowie wjazdu, uzyska pomoc pełnomocnika. Przecież pełnomocnictwa zostały przez Straż Graniczną przyjęte. My też złożyliśmy wniosek o dostęp do wszystkich czynności i do akt sprawy. Te wnioski zostały zignorowane, mimo że czynności z udziałem naszych klientów trwały – mówi Sylwia Gregorczyk-Abram.
– Jedna z rodzin już chyba od 7 miesięcy „odbija się” od polskiej granicy, koczując w Brześciu. To mama z trójką synów. Jeden z nich przeszedł ciężkie tortury. Dano mu w zasadzie wybór: albo go zabiją, albo pójdzie walczyć na Ukrainę – mówi Maria Książąk z Polskiego Ośrodka Rehabilitacji Ofiar Tortur. – Mieli nadzieję, że, przy całym tym zaangażowaniu prawników, uda im się w końcu po prostu złożyć wniosek. To jeszcze nie przesądza o ich losie, tylko o tym pierwszym kroku, dzięki czemu mogą być wreszcie w kraju, który jest bezpieczny. Ale tak się nie stało.
– Jeżeli na granicy stawia się cudzoziemiec i mówi, że prosi o udzielenie ochrony międzynarodowej, to Straż Graniczna nie ma prawa oceniania tego wniosku, tylko powinna wszcząć procedurę o udzielenie ochrony. Wszyscy nasi klienci zwrócili się z tym wnioskiem. Wszyscy mieli jego wzór wypełniony po polsku i podpisany własnoręcznie – stwierdza Sylwia Gregorczyk-Abram.
– Powody tego, czy dać im ten status uchodźcy, czy nie, powinny być rozsądzane przez zupełnie inną instytucję, która jest do tego bardziej formalnie przygotowana. I na pewno nie w takim stresie, w tych paru minutach na granicy, bez możliwości obecności jakiejkolwiek osoby, która może stać u ich boku i im trochę pomóc w tym, żeby się choćby wysłowili. Na przykład na odmowie wjazdu jednej z osób było napisane, iż powiedziała, ze jedzie do Polski z bratem, który chce uprawiać sport. Kiedy zaczęłam z nią rozmawiać, okazało się, że ta osoba w ogóle nie mówi po rosyjsku. Zna tylko czeczeński. Jestem ciekawa, w jaki sposób któryś z urzędników mógł z nią rozmawiać – opowiada Maria Książąk. – Za każdym razem tym osobom nie jest dane przejść na „magiczne” pierwsze piętro tego budynku, żeby móc powiedzieć, co się im stało i złożyć wniosek o status uchodźcy.
Jak tłumaczy pułkownik Andrzej Jakubaszek, dyrektor Zarządu ds. Cudzoziemców z Komendy Głównej Straży Granicznej, w Terespolu odbywa się odprawa graniczna i to tam podejmowana jest decyzja, czy dana osoba spełnia warunki wjazdu. – To odprawa graniczna, a nie postępowanie administracyjne, gdzie można ustanowić pełnomocnika. W związku z tym Straż Graniczna jest jedyną instytucją właściwą do oceny, czy cudzoziemiec spełnia warunki wjazdu do Polski czy nie.
Pułkownik Andrzej Jakubaszek zapewnia jednocześnie, że pełnomocnicy cudzoziemców mogą im towarzyszyć podczas procedury administracyjnej. – Oczywiście, jeżeli będzie podejmowana decyzja o odmowie wjazdu, pełnomocnicy zostaną zapoznani z aktami sprawy i zostanie im doręczona decyzja o odmowie wjazdu. Jeżeli będziemy mieli do czynienia z osobami poszukującymi ochrony, od tego typu osób, w obecności pełnomocnika, zostaną niezwłocznie przyjęte wnioski o udzielenie im ochrony.
Dyrektor Jakubaszek zaznacza, że odprawa graniczna jest wykonywana w określonych pomieszczeniach i przy użyciu systemów informatycznych, do których mają dostęp wyłącznie funkcjonariusze. – Jest to reguła Schengen i zgodnie z nią weryfikujemy powód wjazdu.
Pomoc prawna została zorganizowana przez Okręgową Radę Adwokacką w Warszawie wspólnie z Helsińską Fundacją Praw Człowieka i Stowarzyszeniem Interwencji Prawnej.
Cudzoziemcy to osoby wybrane przez białoruskie organizacje pozarządowe, które ubiegają się o ochronę międzynarodową – status uchodźcy w Polsce.
Na dworcu w Brześciu od kilku miesięcy koczuje grupa Czeczenów, w tym dzieci, którzy chcą przekroczyć granicę i deklarują wystąpienie o status uchodźcy. Zdaniem adwokatów, Czeczeni wrócą do Polski. Być może nawet jutro. Jedna z rodzin próbowała wjechać do Polski już 26 razy.
PaSe / DaCh / IAR
Fot. archiwum