Przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker przygotował pięć scenariuszy rozwoju Unii Europejskiej, ale nieoficjalnie wiadomo, że stawia przede wszystkim na jeden z nich.
Komisja Europejska, prezentując pięć scenariuszy, pozostawia państwom członkowskim decyzję o tym, w którym kierunku powinna pójść UE. Ale chce – jak przyznają urzędnicy – tak poprowadzić dyskusję, by europejskie rządy wybrały scenariusz szczególnie jej bliski.
Przewiduje on Unię wielu prędkości, czyli możliwość wzmocnionej współpracy wybranej grupy państw, przy założeniu, że bazą byłaby jednak strefa euro. Komisja zrobiła ukłon w stronę Polski i do tej koncepcji dopisała możliwość ściślejszej współpracy w kwestiach obronnych.
Drugi scenariusz, który – jak wnioskuje Bruksela – byłby bliski Warszawie, zakłada zahamowanie integracji i ograniczenie Unii Europejskiej wyłącznie do gospodarki i jednolitego rynku. Jednak unijni urzędnicy podkreślają, że w tym scenariuszu są pułapki – możliwe ograniczenie Europejczykom swobody przemieszczania się w Unii i skromniejszy budżet.
Pozostałe scenariusze są – zdaniem urzędników – nierealistyczne. Jeden przewiduje współpracę unijnych krajów tak jak do tej pory. Nierealistyczna jest też federalistyczna wizja Unii, bo nie będzie na nią zgody we wspólnocie. Ostatni scenariusz unijni urzędnicy nazywają analizą filozoficzną – mniej reform, za to bardziej efektywne.
– Projekt obejmuje 28 państw – mówił na antenie Polskiego Radia Lublin dr Grzegorz Gil (na zdjęciu) – politolog z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Z gościem rozmawiał Wojciech Brakowiecki.
– Dziś okazuje się, że Europa nie jest koncentryczna, ale policentryczna. (…) To scenariusz political fiction, że wszystkie państwa dwudziestki ósemki nagle przyjmują wspólną walutę. Tu paradoksalnie Europą tych kilku prędkości jest pozostawanie poza unią fiskalną – tłumaczył gość.
– Jest szereg paradoksów związanych z koncepcją wielu prędkości Unii Europejskiej. O ile dla biurokratów z Brukseli jest to ratunek na postępowanie procesów integracji, tak paradoksalnie dla państw takich jak Polska (…) jest to zagrożenie. Czujemy tutaj obawę przed marginalizacją, także w kontekście funduszy strukturalnych – podkreślał dr Gil.
– Jeśli mówimy o Europie kilku prędkości, to jest w tej konstrukcji pewien trik, tzw. Bruksela chce zachęcić jak największą liczę państw do pozostania w głównym nurcie integracji i korzystania pełnymi garściami z dobrodziejstw, jakie projekt europejski obiektywnie rzecz biorąc – przynosi. Ale „coś za coś”. Generalnie rzecz biorąc Bruksela troszkę ryzykuje i sonduje poszczególne stolice na ile można liczyć jeśli chodzi o ich włączenie się do tego projektu – stwierdził.
– Oczywiście projekt europejski ma różna płaszczyzny, które trzeba wyraźnie od siebie odróżnić. Jest płaszczyzna integracji społecznej, politycznej, gospodarczej, także militarnej. Nie w każdej z nich UE zdaje się być mocarstwem – podsumował dr Gil.
IAR / WB / opr. MatA
Fot. archiwum