– Mówię pani, taki kłopot, taki kłopot…
Kłopot był duży i okazało się, że nie sam. Miał go i ten, i tamten. A ten tam u tamtego był dwa razy większy, niż normalnie. Bo normalnie każdy ma jakiś kłopot, ale tamten u tamtego był nienormalny.
Kobiety wyliczały cudze kłopoty i czekały na kawę.
Para siedząca przy stoliku obok przesiadła się na drugi koniec sali. Miejsce jak najdalej od zakłopotanych kobiet znalazł też mężczyzna z gazetą.
Kłopoty piętrzyły się i pączkowały, zajmowały już każdy skrawek wolnej przestrzeni dookoła stołu. Kelnerki targowały się o to, która ma przejść przez nie z tacą.
– No gdzie ta kawa? – zniecierpliwiła się jedna z kobiet.
Kelnerka wyminęła jeden kłopot, drugi, trzeci, była już przy prawie u celu, kiedy czwarty podstawił jej nogę. Filiżanki zeskoczyły z tacy gubiąc po drodze spodeczki i kawę.
Zapadła kłopotliwa cisza.
– No, to narobiła mi pani kłopotu! – krzyknęła kobieta i zajęła się czyszczeniem sukienki.
A wtedy cudze kłopoty zniknęły. I po kłopocie.
Grażyna Lutosławska
Fot. Bolesław Lutosławski