Przewodniczący Rady Mediów Narodowych Krzysztof Czabański poinformował ostatnio o tym, że Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego szykuje dwa projekty dotyczące abonamentu radiowo-telewizyjnego. Pierwszy z nich ma być uchwalony w połowie roku. Jego głównym założeniem jest podwojenie wpływów z abonamentu.
– Nie znam szczegółów, ale mam nadzieję, że po raz pierwszy ktoś wykaże się skutecznością, bo jeżeli nie, to telewizja publiczna i radio publiczne będą w bardzo trudnej sytuacji finansowej – mówił na antenie Radia Lublin Krzysztof Skowroński, prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich oraz redaktor naczelny Kuriera Wnet i Radia Wnet. – To jest taka kwadratura koła. Problem nierozwiązany od lat. Im bardziej dyskutuje się o tym, w jaki sposób zmobilizować Polaków do płacenia abonamentu, tym mniej Polaków go płaci – taka była zasada. Nie wiem jakie teraz są sankcje, a jakie są zachęty, żeby płacić abonament.
Problemy z niepłaceniem abonamentu wynikają ze słabego prawa czy mentalność Polaków?
– Z różnych rzeczy. Po pierwsze, kiedy rozpoczęła się rewolucja medialna, a media państwowe straciły monopol, to część ludzi przestała się z nimi identyfikować – to było pierwsze źródło odpływu pieniędzy z abonamentu. Drugi powód jest taki, że ludzie sięgają do różnych mediów i nie utożsamiają się z publicznymi. Trzeci, najbardziej znany, to stwierdzenie Donalda Tuska, że to jest haracz, którego nie trzeba płacić – wtedy nastąpił największy odpływ. Jak już ktoś raz przestaje płacić, to wychodzi z wprawy. Tak naprawdę największymi płatnikami są emeryci, osoby dojrzałe, które systematycznie płacą wszystkie rachunki w terminach. Młodzi ludzie, którzy korzystają z Internetu nie do końca pewnie wiedzą, że taki abonament istnieje i że za telewizję publiczną i media publiczne trzeba uiszczać jakiś rachunek.
Wspomniana propozycja skupia się przede wszystkim na uszczelnieniu systemu opłacania abonamentu. Ma być do tego zaprzęgnięta instytucja Poczty Polskiej, która obecnie pośredniczy w egzekwowaniu tej opłaty. Sankcją miałoby być włączenie urzędów skarbowych, które miałyby pilnować i ewentualnie ściągać zaległe abonamenty. Druga propozycja polega na tym, że opłata ma być na przykład elementem PIT-u czy KRUS-u. Ma być mniejsza, ale – co najważniejsze – powszechna.
– Myślę, że powiązanie opłaty z PIT-em będzie skuteczne – mówił Krzysztof Skowroński. – W deklaracjach podatkowych na ogół ludzie nie oszukują, bo są bardzo poważne konsekwencje. Najbardziej mnie dziwi, że najprostszy pomysł i jego realizacja musi tak długo czekać. Bo jeszcze jej nie ma. Dopóki Sejm nie przegłosuje odpowiedniej ustawy, to na razie nadal jest tylko pomysł, a nie realnie funkcjonujące prawo.
Domniemanie posiadania odbiornika telewizyjnego czy radiowego ma być powszechne. Część osób krytykuje takie rozwiązanie.
– Posiadanie jakiegoś źródła, w którym są media publiczne, jest powszechne. Trzeba to zakładać, ale również dać możliwość w deklaracji stwierdzenia komuś, że nie posiada odbiornika. Wtedy urząd może sprawdzić czy to prawda, czy nie. Nikt nie będzie kłamał, bo to zbyt błaha sprawa, by oszukiwać urząd skarbowy.
Zapytany o to, czy powinny być jakieś rodzaje ulg dla tych, którzy płacili i płacą systematycznie, Krzysztof Skowroński odpowiedział, że taka opłata powinna być jak najniższa:
– Rozumiem, że z opłat są zwolnieni wszyscy, którzy nie mają 18 lat albo jeszcze samodzielnie nie zarabiają pieniędzy. Rozumiem, że z opłat będą zwolnieni też ludzie, którzy skończyli na przykład 75 rok życia. Szczegółów nie znam. Nigdy nie siedziałem nad słupkami i nie myślałem kto powinien być zwolniony z takich opłat, ale na pewno powinny być grupy wyłączone. Dla niektórych kilkadziesiąt złotych to nic, a dla innych – pieniądze, dzięki którym mogą przeżyć kilka dni.
Z planu prac Sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu wynika, że będzie ona w marcu zajmować się sytuacją polskiej prasy. Zdaniem szefowej tej komisji – Elżbiety Kruk, największym problemem mediów jest koncentracja kapitału zagranicznego w polskiej prasie, szczególnie regionalnej.
– Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich wielokrotnie zwracało uwagę na to, że proces monopolizacji mediów regionalnych przez jeden koncern jest bardzo niekorzystny – mówił Krzysztof Skowroński. – Jest to niekorzystne z punktu widzenia debaty, czy sposobu opowiadania o świecie. Z tym, że mamy teraz rewolucję technologiczną. Dziesięć lat temu byłby to problem bardziej doskwierający, teraz – myślę, że mniej. Wracając do prasy regionalnej – kapitał niemiecki jest szczególnie na Śląsku, na Pomorzu. Z punktu widzenia racji stanu jest to pewne zakłócenie narracji. Zajmujemy się teraz kopalnią Krupiński, czyli tym, co się dzieje w reformie górnictwa i tam w tle zawsze pojawia się kapitał niemiecki. O tym nie będą opowiadać te media, które są związane z kapitałem niemieckim. Muszą stosować rodzaj autocenzury. Racja stanu wymaga, żeby w Polsce większość rzeczy była kontrolowana przez kapitał polski. Tego kapitału nie było, dlatego straciliśmy media, banki, stocznie, huty, itd., a teraz jest pomysł jak to zrobić, żeby wrócić do źródeł, fundamentów, do patrzenia na Polskę jako na całość, w której musimy zarówno dbać o to, żeby w obszarze zamkniętym odbywał się obieg pieniądza, jak i też obieg informacji.
Jak zaznaczył Krzysztof Skowroński, prosta zmiana właściciela czy kapitału właścicielskiego mediów może zwiększyć swobodę dziennikarzy: – W mediach dużo zależy od redaktorów naczelnych i od tego ile dają swobody. Myślałbym również o tworzeniu mediów. O pomyśle na to, żeby próbować osiągnąć tę dekoncentrację przez wspieranie i tworzenie nowych.
Tworzenie niezależnych mediów regionalnych łatwe wcale nie będzie – wielki kapitał i tak musi za tym pójść.
– To jest kolejne błędne koło do rozwiązania – zauważył Krzysztof Skowroński. – Gdybyśmy byli dobrze zorganizowani, nie byłoby to takie trudne. Wtedy taki związek, który narodziłby się między czwartą władzą a odbiorcami, gdyby był prawdziwy, to oczywiście można by było sobie wyobrazić i istnienie i dobrze prosperujące media regionalne i lokalne. Ale takie związki nie jest łatwo wytworzyć, szczególnie w dobie wysokiej dostępności informacji, która jest w wolnym obiegu.
ToNie (opr. DySzcz)
Fot. archiwum