Prezes ZNP: Za reformę edukacji zapłacą lokalne społeczności

broniarz 1

Związek Nauczycielstwa Polskiego na 31 marca zapowiedział zorganizowanie strajku przeciw reformie edukacji. Zbiera również podpisy pod referendum w sprawie nielikwidowania gimnazjów.  16 marca Lublin odwiedził Sławomir Broniarz (na zdj.), prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego, który gościł również w studiu Radia Lublin.  

– Sytuacja jest wyjątkowa i wymaga, żebyśmy rozmawiali nie tylko z przedstawicielami struktur wojewódzkich ZNP, ale także spotykali się z „szeregowymi” nauczycielami, niekoniecznie należącymi do Związku Nauczycielstwa Polskiego. Stąd mój pobyt w Lublinie – tłumaczy Broniarz.

Sprzeciw Związku budzi nie tylko likwidacja gimnazjów. W jego ocenie najistotniejsza jest jakość kształcenia, która stanęła pod znakiem zapytania. –  Istotniejsze od likwidacji gimnazjów z punktu widzenia ucznia jest to, czego i kto będzie go uczył. Mówimy o podstawie programowej i sytuacji nauczyciela. Do rodzica niekoniecznie może dotrzeć przekaz związany z treściami programowymi. A to one w gruncie rzeczy są ważniejsze. Za tą reformą nie stoi żaden twardy dowód, żadne badanie, żadna ekspertyza, żaden raport, który potwierdzałby, że jest ona celowa – stwierdził nasz gość.

Zwracał także uwagę ma koszty, jakie przy wprowadzaniu reformy poniosą samorządy. – Do wszystkich wysłałem list. Otrzymałem ponad 200 odpowiedzi. Tylko trzy mówiły, że samorządy akceptują proponowane przez rząd zmiany i że będą dla nich niezauważalne. Nie dziwię się, że samorządy mówią, ze są przygotowane do wprowadzenia zmian, bo są do tego ustawowo zobowiązane. Ważniejszą rzeczą jest to jakim kosztem, ilu milionów albo miliardów złotych, jakich wyrzeczeń, jakich działań organizacyjnych samorządy muszą sprostać tym ustawom. Jeden z wójtów powiedział, ze nie wykona tej dyspozycji, aczkolwiek wydaje mi się, że jest to trochę rejtanowska postawa, bo on ustawę musi wykonać. Nikt nie kwestionuje, samorządy są do tego gotowe. Ważne, żeby pani minister powiedziała, ile za to zapłacą. Tak naprawdę te wydatki będzie musiała ponieść lokalna społeczność. Jeżeli w województwie lubelskim trzeba będzie na te cele przeznaczyć kilkadziesiąt milionów złotych, to są nasze wspólne, samorządowe pieniądze. Bo, jak dobrze wiemy, rząd nie ma pieniędzy, to są pieniądze obywateli.

Jak informuje Sławomir Broniarz, ZNP zebrało już ok. 180 tys. podpisów w sprawie referendum, natomiast, wraz z innymi organizacjami, zebrano ich w sumie ok. 400 tys. Ale według niego do referendum wcale nie musi dojść. – Jesteśmy przekonani, że referendum nie jest konieczne, w sytuacji gdy parę milionów obywateli zechce przemówić posłom „do rozsądku” i powiedzieć „dokonajmy poprawki w ustawie i przesuńmy czas realizacji tej reformy do czasu należytego jej przygotowania, czy też wyrzućmy ją do kosza i popracujmy nad nową reformą”. Tak na marginesie, Korea Południowa , Finlandia czy Singapur pracowały nad zmianami 7-11 lat. A my chcemy to zrobić w 11 miesięcy. Zapłacą za to dzieci, rodzice. Zapłacimy za to również radykalnym obniżeniem kapitału społecznego. Jeżeli cokolwiek po 1990 roku nam się udało, to bez wątpienia takim pozytywem było, że samorządy przejęły szkoły jako zadanie własne. I dzisiaj te placówki oświatowe są powodem do dumy. Ale powstawały one też ogromnym wysiłkiem lokalnej społeczności. A teraz my im mówimy: „zbudowaliście gimnazjum, po to, żeby za rok czy trzy lata je zamknąć”.

WB / opr. ToMa

Fot. Mirosław Trembecki

Exit mobile version