Trwa proces poszukiwań i identyfikacji Żołnierzy Wyklętych. – Z jednej strony należy się cieszyć, że prace są kontynuowane po 3 latach przerwy. Z drugiej – szereg problemów, które pojawiły się przez ostatnie lata niestety nie ustał – mówił na antenie Polskiego Radia Lublin Tadeusz Płużański (na zajęciu) – pisarz, dziennikarz, historyk i publicysta, prezes Fundacji „Łączka”. Z gościem rozmawiał Tomasz Nieśpiał.
– Nasi Żołnierze Wyklęci powracają do zbiorowej świadomości Polaków. Niektórym wydaje się, że jest to proces bezbolesny. Rozpoczął się on długo po 1989 roku. Przez dłuższy czas była to aktywność wyłącznie społeczna i obywatelska. Państwo polskie dopiero podczas prezydentury Lecha Kaczyńskiego włączyło się mocniej w ten proces [lata 2005-2010 – przyp. red.]. Tak samo rzecz się ma z wydobywaniem szczątków naszych bohaterów. Początek nastąpił bardzo późno. Musiał powstać Instytut Pamięci Narodowej i cała „ekipa” Szwagrzyka [prof. Krzysztof Szwagrzyk – od 2016 roku wiceprezes IPN-u – przyp. red.]. Początkowy entuzjazm napotkał na szereg oporów i to jest de facto pochodna Okrągłego Stołu – stwierdził Płużański.
– Siły dawnego układu komunistycznego nie śpią (…). W przestrzeni publicznej funkcjonuje pojęcie wojny trzeciego pokolenia UB (Urząd Bezpieczeństwa) z trzecim pokoleniem AK (Armia Krajowa). To rzeczywiście dobra diagnoza, powodująca w dalszym ciągu szereg perturbacji. Dziś publicznie mówimy o Żołnierzach Wyklętych i obchodzimy ich święto, są marsze i biegi, powstają książki i filmy, a z drugiej strony obserwujemy, jak skonsolidowane jest środowisko krytyków i tych, którzy wciąż zakłamują ich historię na wzór komunistyczny, powtarzając te tezy, które oprowadziły do ich śmierci. Ci, którzy używają takiego języka, powinni mieć świadomość, że stosują język morderców – podkreślał.
– Jeśli mówimy o Żołnierzach Wyklętych, traktując ich jako bohaterów, nie możemy zapomnieć o tych, którzy ich represjonowali i wręcz mordowali. To są nierozłączne tematy. Co z oprawcami? – pytał gość. – Nasza odpowiedź na bezradność to Społeczny Trybunał Narodowy. To niewielkie gremium powstało po to, by reagować na jawną bezkarność – odpowiedział. – Żołnierze Wyklęci są bohaterami i powtarzam: co się dzieje z ich oprawcami? W większości okazuje się, że odeszli przez długie lata Rzeczypospolitej nieukarani, a jeśli żyją, to pobierają często monstrualne uposażenia emerytalne. To są przywileje, które trzeba im zabrać i to nie tylko ubekom, ale także np. kontrwywiadowi wojskowemu. A co ze skompromitowanymi sędziami i prokuratorami? Największym problemem jest to, że tylko nielicznych – właściwie „płotki” – udało się skazać na jakieś symboliczne wyroki – mówił Płużański.
– Łudzi się ten, który uzna, że krwawy komunizm skończył się w Polsce w roku 1956. Mamy szereg dowodów na dalsze stosowanie represji – m.in. wobec księży. Przypadek ks. Jerzego Popiełuszki – kapelana Solidarności – jest tutaj świetnym przykładem. Ten system pozostał zbrodniczy do samego końca. Są ofiary, jest ich wiele – w tym również stanu wojennego, a winnych wciąż brak. Społeczny Trybunał Narodowy ma wypełnić tę lukę – podsumował gość.
ToNie / opr. MatA
Fot. ToMa