Z nieba do piekła – tak najkrócej można podsumować wyjazdowy mecz ekstraklasy Górnika Łęczna z Koroną Kielce. Drużyna trenera Franciszka Smudy prowadziła 1:0, by ostatecznie przegrać 1:2.
Prowadzenie dla Górnika zdobył w 50 min. Bartosz Śpiączka. Od 70 min. łęcznianie grali w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Javiera Hernandeza. Wyrównującą bramkę w 88 minucie strzelił Jacek Kiełb. Ten sam zawodnik ustalił wynik meczu po kontrowersyjnym rzucie karnym, podyktowanym już w doliczonym czasie gry.
– Wszyscy jesteśmy sfrustrowani, bo prowadziliśmy. Były szanse, żeby to prowadzenie podwyższyć. Ale graliśmy w osłabieniu i niestety dramatyczna końcówka. Nie poddajemy się i będziemy chcieli pokazać tą sportową złość we wtorek w meczu z Zagłębiem Lubin – mecz podsumowuje rzecznik prasowy Górnika, Jakub Drzewiecki.
Trener Smuda konkretnie podsumował mecz. – Ta porażka jest dla mnie zupełnie niezrozumiała, ale w piłce tak to bywa. Jeżeli się prowadzi 1:0 i mamy mecz pod kontrolą, to takiego meczu się nie przegrywa. Ale czerwona kartka zadecydowała o wszystkim. Wiem, ze z meczu na mecz będziemy grali coraz lepiej.
Bramkarz Górnika Sergiusz Prusak przede wszystkim mówił o grze drużyny i szukał też pozytywów. – Cieszy to, że była walka, było widać zaangażowanie w zespole i chęć zwycięstwa.
Z kolei strzelec bramki Bartosz Śpiączka żałował nie wykorzystanych okazji. – Strzelilibyśmy na 2:0, 3:0 i byłby zupełnie inny mecz. Mamy dobrą drużynę, ale trochę zabrakło szczęścia.
Kolejny mecz Górnika – z Zagłębiem Lubin – we wtorek o godzinie 18.00.
Dwie bramki dla kielczan zdobył Jacek Kiełb. Wyrównującą w 88 minucie, a gol na wagę 3 punktów padł w doliczonym czasie gry po kontrowersyjnym rzucie karnym.
Górnik pozostaje na ostatnim miejscu w tabeli, mając w dorobku 21 punktów.
JK / AR
Fot. archiwum