W Sejmie jest już projekt nowelizacji ustawy repatriacyjnej. Dzięki niemu łatwiejszy ma być powrót Polaków wywiezionych w latach 30. i 40. w głąb dawnego ZSRR i ich potomków. Jak informowała na antenie Radia Lublin poseł Elżbieta Borowska, członek Komisji Łączności z Polakami za Granicą Sejmu RP – proces repatriacji przewidziany jest dla około 10-12 tys. osób.
A co do tej pory najbardziej jej przeszkadzało procesowi repatriacji?
– Myślę, że blokady urzędniczej nie było – poseł Borowska. – Brakowało inicjatywy, poczucia, że tę kwestię należałoby przeprowadzić do końca. Bo mieliśmy rozpoczęty jakiś proces repatriacji, ale nigdy go nie przeprowadziliśmy w sposób kompleksowy. Powiedziałabym, że winne jest zlekceważenie tego problemu przez polityków.
– Moim zdaniem problem polega na tym, że ludzie, którzy chcieli się repatriować, to były osoby, które żyły jeszcze za czasów Związku Radzieckiego i wraz z jego upadkiem miały nadzieję na powrót do ojczyzny. Obecnie tamto pokolenie wymiera. Teraz mamy do czynienia z pokoleniem ludzi młodych, którzy urodzili się już w zupełnie nowych warunkach i trochę inaczej sobie układają rzeczywistość. Oczywiście w wielu wypadkach mają oni świadomość, że są z pochodzenia Polakami, ale wielu z nich nie decyduje się na repatriację, bo stwierdza, że w Polsce byłoby im gorzej niż w Kazachstanie. Jest to smutne, ale prawdziwe – powiedział drugi z gości Debaty Radia Lublin dr Maciej Zięba z Wydziału Spraw i Cudzoziemców Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie. -. Przyjeżdżając tutaj nie mogli oczekiwać czegoś konkretnego. Problem jest np. z nostryfikacją dyplomów. Brakuje odpowiednich umów w tej sprawie z państwami powstałymi po rozpadzie Związku Radzieckiego. Ci najbardziej przedsiębiorczy poradzą sobie nawet bez ustawy o repatriacji. Powinna ona natomiast być skierowana do najsłabszych. Jaką mają perspektywę na przeżycie w Polsce emeryci i renciści, jeżeli tam mają niewielkie świadczenia, a my nawet nie mamy podpisanych umów umożliwiających przekazywanie tych emerytur z krajów, gdzie obecnie mieszkają?
– Takich prawdziwych repatriantów rzeczywiście już tam nie ma. To są nowe pokolenia, które mają problemy z identyfikacją z taką polskością, o której my myślimy. To są często osoby nie znające języka polskiego – przyznaje poseł Elżbieta Borowska. – W ustawie znajdzie się szereg możliwości pomocy. To będą ośrodki adaptacyjne, dofinansowanie do mieszkania własnościowego lub czynszu, kursy językowe. Jest także kwestia obecności w samorządzie pełnomocników, którzy mieliby pomagać repatriantom. Ale rzeczywiście pojawia się problem: co dalej z takimi osobami? Padła zapowiedź, że nastąpi rozwiązanie kwestii nostryfikacji dyplomów i uprawnień zawodowych. Mam nadzieję, że w tym wypadku słowo zostanie dotrzymane, bo takich rozwiązań w ustawie nie ma.
– Jest też problem z ludźmi starszymi, które cały życie przeżyli w rzeczywistości ZSRR, ale chcą wrócić, żeby złożyć kości w ziemi przodków i przez ostatnich kilka, kilkanaście lat życia mieć poczucie, że są w kraju, u siebie. Według dotychczasowej ustawy to gminy miały zapewniać tym ludziom lokum. Ale problem polega na tym, ze nie chcą oni osiedlać się na wsi czy w małych miasteczkach. A część tych gmin by ich przyjęła – uważa dr Maciej Zięba.
Nowa ustawa ma wejść w życie od 1 maja.
ToNie / opr. ToMa
Fot. archiwum