Na początku kwietnia w Warszawie odbyła się, współorganizowana przez dęblińską Szkołę Orląt, konferencja „Lotnictwo Przyszłości”. A w jakim stopniu sama szkoła jest przygotowana, by pełnić rolę uczelni lotniczej przyszłości? Na ten temat z pułkownikiem pilotem Pawłem Marcinkowskim, prorektorem ds. wojskowych Wyższej Oficerskiej Szkoły Sił Powietrznych w Dęblinie, rozmawiał Tomasz Nieśpiał.
– Chcemy wykształcić studentów nowej generacji. Wszystkie loty odbywają się po angielsku, odprawy również są prowadzone w tym języku – mówił płk Marcinkowski. – Wstępnie kształtujemy sylwetkę przyszłego pilota na samolotach wielozadaniowych, transportowych i śmigłowcach nowej generacji. Kolejne szkolenia prawdopodobnie będą prowadzone w Stanach Zjednoczonych. Obecnie w komisji kwalifikującej przyszłych studentów są przedstawiciele różnych formacji lotnictwa. Dzięki temu wstępnie wiemy, czego oczekiwać od danego kandydata i jak powinien przebiegać proces kwalifikacji na następnym etapie. Jako były dowódca eskadry samolotów bojowych wiem, jakiego chciałbym studenta mieć i jak go wykształcić, tak, aby moi następcy byli zadowoleni i mogli „wyszlifować ten brylant”.
O absolwentów Szkoły Orląt ubiegają się również linie cywilne, między innymi Wizz Air. – W szkole mamy kierunek cywilny – lotnictwo i kosmonautyka. Jego studenci również przeszli badania w Wojskowym Instytucie Medycyny Lotniczej i osiągnęli kategorię zdrowia, która uprawnia ich do latania. Ci absolwenci są później pozyskiwani przez różne linie lotnicze. Każda z nich wie, że Szkołą Orląt ma odpowiedni poziom. Tutaj kształtuje się sylwetkę osobową pilota, jest pewna dyscyplina, a także dobre wyszkolenie lotnicze. Podejrzewam, że o naszych studentów będzie się ubiegał nie tylko Wizz Air. Rozmowy wstępne były prowadzone też z LOT-em. Są też inni, bo wiedzą, że w Dęblinie jest „produkowany” dobry materiał na pilotów i wszyscy jak do tej pory byli bardzo zadowoleni z naszych studentów – stwierdził nasz gość.
Zapytany o stan polskiego lotnictwa wojskowego płk Marcinkowski stwierdził, że nasze F-16 należą obecnie do najnowocześniejszych samolotów w Europie. Na kolejne, najnowocześniejsze maszyny trzeba będzie poczekać jeszcze kilka lat. Jednak ilość samolotów nie ma już takiego znaczenia, jak jeszcze kilkanaście lat temu. – Żadne państwo nie ma już tyle samolotów, co w czasach zimnej wojny. Ale trzeba zaznaczyć, że obecnie jeden samolot może zrobić tyle, ile 20 albo i 100 kiedyś. Musimy wypełniać zobowiązania wobec NATO. W tym celu wystawiamy kontyngent. On nie musi się składać ze 100-200 samolotów. Czasami wystarczy ich kilka-kilkanaście. Nie ważna jest ilość, tylko jakość. A my w tę jakość idziemy.
ToNie / opr. ToMa
Fot. archiwum