Artyści z Filharmonii im. H. Wieniawskiego w Lublinie weszli w spór zbiorowy z dyrektorem tej instytucji. Wśród postulatów znalazł się ten dotyczący podwyżki wynagrodzeń do 3 tysięcy złotych netto. Dyrektor ma czas do piątku na odpowiedź. Później do rozmów ma wkroczyć mediator.
Początkiem konfliktu była zapowiedź zakończenia współpracy z dyrektorem artystycznym i dyrygentem Wojciechem Rodkiem. Dyrektor filharmonii Jan Sęk (na zdj.) zarzuca Rodkowi, że bardzo rzadko bywa w Lublinie.
Wczoraj wieczorem pracownicy przedstawili 10 postulatów. Wśród nich znalazły się postulaty socjalne oraz dotyczące dalszej pracy z Rodkiem.
– Chcemy, aby w spór włączył się mediator. Jeśli mediacje nie powiodą się, to nie wykluczamy strajku – nie kryje przewodniczący Solidarności w lubelskiej filharmonii Dariusz Dąbrowski. – Dzisiaj to wszystko spiętrzyło się do takiej substancji, która wylała się już na zewnątrz. Nie bardzo chcieliśmy mówić o tych rzeczach publicznie, bo są to sprawy związane z funkcjonowanie instytucji, ale skoro m.in. pan dyrektor odpowiada na nasze pisma i monity poprzez komunikaty, które redaguje i wydaje do prasy, i jeszcze zapowiada, że będzie robił to cyklicznie, to musimy mówić o tym szerzej.
– Konflikt nasz wyeskalował przede wszystkim z racji tego, że pan dyrektor chciał nam zwolnić dyrektora artystycznego. Forma polubownego dialogu wyczerpała się – przyznaje pracownik orkiestry oraz związkowiec z Solidarności, Piotr Ścirka.
– Zmniejszony został zakres jego pracy z dyrektora artystycznego do pierwszego dyrygenta i tylko na pół etatu z tego powodu, że pan Rodek zaczął być na etacie w teatrze w Gliwicach, filharmonii w Jeleniej Górze, na uczelni muzycznej – wszędzie na pełnych etatach – mówi dyrektor Filharmonii Lubelskiej Jan Sęk. – Oczywiście artystów rozlicza się inaczej, ale przyszedł taki czas, że wszedł nowy regulamin i chciałem formalnie sprecyzować, żeby jeden dzień w tygodniu, kiedy nie dyryguje, był w Lublinie. To naprawdę nie jest dużo. Pierwszy dzień w kwietniu był w Lublinie w filharmonii 24 dnia miesiąca i nie raczył się oczywiście ze mną skontaktować.
– Wszystkie moje obowiązki wypełniam zgodnie z moją umową o pracę – mówi Wojciech Rodek, dyrektor artystyczny Filharmonii Lubelskiej. – Nie chciałbym opowiadać na jakich cząstkach etatu pracuję, natomiast moja obecność w Lublinie jest uzależniona od planów artystycznych. Niestety, dyrektor w tym sezonie nie pozwolił wystąpić więcej niż pięć razy. Szósty koncert został odwołany.
– Wśród postulatów sporu zbiorowego jest podwyżka wynagrodzeń – mówi Dariusz Dąbrowski. – W pełni wykształcony muzyk, który tu przychodzi dostaje 2200 brutto. Kasjer w sklepie na dzień dobry dostaje 2800. Jednym z naszych postulatów jest to, żeby nasza pensja netto wzrosła do 3000 złotych.
Dyrektor Sęk chętnie podniósłby pensje muzykom, ale nie ma pieniędzy.
– Związkowcy dostaną odpowiedź na swoje pismo w terminie – zapewnia. – Bardzo mi ten konflikt odpowiada. Zawsze zachęcałem związkowców do większej aktywności: żeby zabiegali o pieniądze na swoje pensje, itd. i nagle zobaczyłem, że jeden z postulatów jest poruszony po raz pierwszy. Gdy tu przychodziłem, najwyższe pensje były po 2100 brutto.
– Nie wiem jak się zakończy spór – mówi Wojciech Rodek. – Postulaty pracowników są dość jasno określone. Ja mogę się jedynie w tej chwili przyglądać, ponieważ nadzór nad Filharmonią pełni urząd marszałkowski.
– Jako urząd sami w pewnym momencie ze zdziwieniem stwierdziliśmy, że w instytucji, w której dyrektorzy i pracownicy pracowali zgodnie i nawet jeśli były jakieś problemy, to rozwiązywali je między sobą, nabrały one w pewnym momencie jakiegoś pozainstytucjonalnego charakteru – mówi Andrzej Miskur, wicedyrektor Departamentu Kultury, Edukacji i Sportu w Urzędzie Marszałkowskim w Lublinie.
– To nie jest tak, że o sprawie decyduje tylko mała grupa czy związek zawodowy, ale w spór weszła praktycznie cała orkiestra – dodaje Dariusz Dąbrowski. – Instytucja musi działać zupełnie inaczej. Pewnego rodzaju mediatorem był już nasz dyrektor artystyczny, ale czara goryczy się przelała.
– Wybieram się na zasłużony odpoczynek, dlatego że podpisałem kontrakt na czas, kiedy dobiję do 70 lat – mówi Jan Sęk. – Uważam, że trzeba przekazać pałeczkę młodszym.
Kontrakt dyrektora Sęka kończy się 31 sierpnia 2018 roku. Jak mówi, postulaty związkowców są słuszne, ale na ich realizację brakuje pieniędzy. A ich spełnianiem pewnie zajmie się już jego następca.
PaSe
Fot. archiwum