Tak jak w całym kraju, również i w naszym regionie brakuje ratowników wodnych. W szczególnie trudnej sytuacji znajduje się chełmskie Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe, które zabezpiecza kąpieliska powiatów chełmskiego i włodawskiego, m.in. jeziora Białe, Rotcze czy Sumin. Jednak udało mu się znaleźć pewne rozwiązania problemu.
Trudna sytuacja chełmskiego WOPR-u wiąże się z otwarciem w listopadzie 2016 r. Chełmskiego Parku Wodnego. „Wchłonął” on 35 ratowników, których latem zabraknie na wodach otwartych. Równocześnie gminy otwierają kolejne kąpieliska, a o nowych ratowników coraz trudniej. Nie zachęcają niskie zarobki, wysokie wymagania dotyczące umiejętność pływania i sprawności fizycznej, czy koszt szkolenia, który przekracza 3 tys. zł.
Mimo tych niesprzyjających okoliczności Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe w Chełmie rekrutuje nowych ratowników, aktywizując bezrobotnych.
– Wróciłem do domu i długo szukałem pracy. Na udział w kursie namówił mnie kolega. Musiałem się zgłosić do urzędu pracy, aby otrzymać staż europejski. Zapisałem się na szkolenie i mam gwarancję zatrudnienia – mówi Bartłomiej Strugała z Chełma. – Gdyby nie dofinansowanie na pewno nie byłoby mnie stać na ukończenie tego kursu.
– Udało nam się już w zeszłym roku wyszkolić kilkunastu ratowników, za których płacił powiatowy urząd pracy – opowiada Andrzej Klaudel, szef chełmskiego WOPR. – Kandydat musi spełniać pewne wymagania. Przede wszystkim bardzo dobrze pływać. Chcemy rozszerzyć wachlarz szkoleniowy o około 50-60 godzin nauki techniki pływackiej, żeby te osoby na tyle się „opływały”, by nie miały problemu z ukończeniem kursu.
Okazuje się, że chełmski WOPR został wpisany do rejestru instytucji szkoleniowych, jako jedyny po tej stronie Wisły. To niezbędne, by z pieniędzy Funduszu Pracy i Europejskiego Funduszu Społecznego finansować szkolenia, ale także refundować wynagrodzenia ratowników i organizować im prace interwencyjne.
Tym pionierskim rozwiązaniem już interesują się woprowcy z całego kraju. Do chełmskiej placówki zgłosili się między innymi urzędnicy z Radzynia Podlaskiego i z Dolnego Śląska.
DG
Fot. archiwum