Po kilkanaście godzin czekają podróżni na przejazd przez przejście graniczne w Dorohusku od strony Ukrainy. Kolejki mogą wydłużyć się w czerwcu, gdy Ukraińcy nie będą musieli mieć wiz wjazdowych. To oznacza zwiększenie ruchu przy niezwiększonej obsadzie pograniczników i celników.
– Co robić, trzeba czekać – mówią wjeżdżający do Polski Ukraińcy.
– Trzeba mieć dużo cierpliwości, aby wjechać – usłyszał reporter Radia Lublin.
Zdaniem pograniczników kolejek na granicy być nie powinno.
– Ruch odbywa się praktycznie na bieżąco. Jedynie w Dorohusku i w Hrebenne auta osobowe czekają 2 godziny na wjazd do Polski, zaś autokary 3 godziny – przyznaje rzecznik Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej Dariusz Sienicki.
– Ostatnio podróżuję dosyć często, tak co dwa tygodnie. Nie można był przejechać przez tą granicę – mówi Michał Wójcik z Fundacji Nowy Staw. – Nie trzeba liczyć czasu oczekiwania na samej granicy, tylko dojazdu do niej. Jeżeli stoimy na granicy od 4 do 5 godzin, to, żeby dojechać do granicy potrzebujemy około 8 godzin. Różnie to bywa oczywiście, ale tak to mniej więcej wygląda.
– To jest koszt bezpieczeństwa. Chcę zapewnić o jednej rzeczy: na pewno nie doczekamy się takiej sytuacji na granicy wschodniej – i to granicy nie tylko Polski, a Unii Europejskiej – że będzie można wjechać sobie miękko i gładko w ciągu 5 minut z Ukrainy lub Białorusi do Polski. Standardem są kolejki kilkudziesięciominutowe, kilkugodzinne, a niestety w sytuacjach ekstremalnych, kiedy coś się stanie z systemem celnym, te kolejki będą się wydłużać – powiedział na antenie Radia Lublin wojewoda lubelski Przemysław Czarnek.
– W ciągu jednej doby odprawiamy około 40 000 podróżnych. 80% podróżnych to obywatele Ukrainy. Praktycznie 50% osób wjeżdżających do Polski odprawianych jest na wschodniej granicy – zaznacza Sienicki.
Jakie są przyczyny długich kolejek?
– Jest zwiększony ruch w stronę Polski. Wynika to z tego, w jakiej sytuacji jest Ukraina. Od 7 kwietnia te kontrole są bardziej szczegółowe, natomiast obsada służby celnej jest niewystarczająca. To bardzo często jest jedna osoba, która pracuje na dwóch pasach, albo z siedmiu pasów służących do przejazdu są czynne dwa albo trzy.
– Celników jest wystarczająca liczba – mówi Magdalena Wierzyńska z Izby Administracji Skarbowej w Lublinie. – Sprawdzenie każdego przekraczającego granicę obywatela wymaga czasu. Więcej celników nie spowoduje, że do jednego komputera siądzie więcej osób.
Zdaniem wojewody lubelskiego, aby kompleksowo rozwiązać problemy na wschodniej granicy potrzebne są inwestycje infrastrukturalne oraz zwiększenie etatów dla służb granicznych i celnych. Jak powiedział w rozmowie z Radiem Lublin, ministerstwo finansów zwiększy w najbliższym czasie liczbę celników pracujących na lubelskim odcinku unijnej granicy o ok. 150 etatów.
PaSe
Fot. Sebastian Pawlak