Wymknął się w ostatniej chwili. Dobrze, że podczas ucieczki nie zawadził o nic złamanym zębem, bo trafiłby tam, gdzie reszta. A tak już drugi dzień leżał wygodnie w trawie.
– Mamo, patrz, nasz widelec – podniosła go dziewczynka.
– Nie podnoś z ziemi, na pewno jest brudny – powiedziała kobieta.
– Nieprawda! – krzyknął widelec.
Było tak: garnek na bigos uszkodził go w zmywarce. Stłukł przy tym też szklankę i porysował patelnię Rozpychał się i powtarzał, że bigos to bigos, a nie jakieś cienkie kluski, które wolał widelec.
– Dobrze, że garnkowi się nic nie stało – powiedziała kobieta i wrzuciła widelec do torby na śmieci, z której udało mu się uciec przez dziurę.
– Zabierzemy widelec z powrotem do domu? – zapytała dziewczynka. Ale zaraz przypomniała sobie, że przecież idą kupić nowy i wypuściła go z ręki.
Widelec wylądował w kałuży i utopił się. Tak to jest, jak ktoś nie lubi bigosu.
Grażyna Lutosławska
Fot. Bolesław Lutosławski