W niedzielę odbędzie się przysięga pierwszych żołnierzy 2 Lubelskiej Brygady Obrony Terytorialnej im. Hieronima Dekutowskiego, ps. „Zapora”. – Bardzo dobrze, że Wojska Obrony Terytorialnej powstały. Do tej pory nasze sił zbrojne ograniczały się do wojsk operacyjnych, które miały działać głownie poza granicami naszego kraju. Podstawowa misja sił zbrojnych – przygotowanie do obrony państwa – nie mogła być w pełni realizowana – stwierdziła na antenie Radia Lublin Anna Maria Siarkowska (na zdj.), poseł koła Republikanie, członek Komisji Obrony Narodowej Sejmu RP i Stowarzyszenia ObronaNarodowa.pl.
Niektóre działania związane z powstaniem Obrony Terytorialnej budzą kontrowersje. Zdaniem naszego gościa niesłusznie. Dotyczy to choćby podporządkowania tych wojsk bezpośrednio ministrowi obrony narodowej. – Komponent terytorialny musi być osobny względem wojsk operacyjnych. Nie może im być podporządkowany. Natomiast sytuacja, w której podlega on bezpośrednio ministrowi, wynika z tego, że uprzednio nie przeprowadzono zmiany kierowania siłami zbrojnymi. Teraz czekamy, aż wejdzie reforma systemu dowodzenia, w wyniku której powstanie organ wojskowy „spinający” zarówno wojska operacyjne, jak i Obronę Terytorialna. Sytuacja, w której minister stoi na czele Obrony Terytorialnej jest przejściowa i nie może mieć charakteru docelowego – stwierdza poseł Siarkowska.
Sporną sprawą są też duże ułatwienia w procedurze zakupu sprzętu dla Obrony Terytorialnej w porównaniu ze „zwykłym” wojskiem”. Jednak gość Radia Lublin uważa, że podjęto w tej sprawie najzupełniej słuszną decyzję. – Bogu dzięki, że wprowadzono tę „szybką ścieżkę” zakupów, która jest zasadniczo właściwa dla wojsk specjalnych. Bo jeśliby tego nie zastosowano, dzisiejsze skomplikowane procedury spowodowałyby, że Obrona Terytorialna mogłaby liczyć na jakikolwiek sprzęt dopiero za trzy lata. Także te procedury, na które skarzą się wojska operacyjne, muszą być zmienione. Są zbyt rozbudowane i za bardzo rygorystyczne. Sami sobie związaliśmy ręce. Nie może być, ze państwo wprowadza samo dla siebie takie zasady, które utrudniają mu funkcjonowanie. A tak się dzisiaj dzieje. Obecne procedury są zdecydowanie szkodliwe dla polskiego bezpieczeństwa. To, co się dzisiaj dzieje, można określić patologią.
Zdaniem poseł Siarkowskiej krótsze szkolenie, w porównaniu do zawodowej armii, nie oznacza, że członkowie Obrony Terytorialnej nie będą zdolni do skutecznego wypełniania swoich zadań. – Absolutnie nie będą słabszymi żołnierzami niż „zawodowcy”. Przy ich przyjęciu obowiązują takie same wymogi zdrowotne, jak w przypadku żołnierzy sił operacyjnych. A jeżeli chodzi o kwestie wyszkolenia, to jest ono dostosowane do specyfiki zadań, które będą wypełniać i na pewno będą je realizować w pełni profesjonalnie – uważa Anna Maria Siarkowska. – Szkolenie, które przeszli pierwsi ochotnicy do Obrony Terytorialnej, muszę ocenić bardzo wysoko. Było ono prowadzone przez bardzo dobrych instruktorów, wywodzących się z wojsk specjalnych. To, co budzi także dużą radość, to fakt, że jest bardzo dużo działań taktycznych w terenie. Że ci ludzie nie siedzieli przez dwa tygodnie przy stolikach.
Sęk / opr. ToMa
Fot. materiał nadesłany