Naklejki z pandą przykleili do swoich uniformów pracownicy supermarketów na znak uczestnictwa w ogólnopolskim strajku włoskim. Zgodnie z jego zasadami, pracownicy wypełniają swoje obowiązki, ale wolniej niż zwykle. Zdaje się jednak, że klienci lubelskich supermarketów żadnej różnicy w obsłudze nie zauważyli.
– To nie jest strajk. To tylko taka oddolna forma informacyjna – mówi Kamil Wcisło, przewodniczący NSZZ Solidarność Carrefour Polska oddział w Kraśniku. – W przypadku naszego sklepu wykonujemy nasza pracę zgodnie z procedurami. Przykładamy się do swoich obowiązków bardziej niż zawsze. Może się to przełożyć na czas obsługi klienta.
– Jeżeli chodzi o wynagrodzenie, sytuacja na ryku pracy w Polsce uległa poprawie, jednak nie zapominajmy, że to tylko jedna strona medalu – mówi przewodniczący Rady Wojewódzkiej SLD Województwa Lubelskiego Jacek Czerniak. – Te pobory podstawowe są nieco wyższe od płacy minimalnej obowiązującej ustawowo. Można powiedzieć, że jest to pewnego rodzaju poprawa. Ale biorąc pod uwagę te obowiązki, realny wzrost tych poborów jest nijaki.
– W marketach pracownicy robią dosłownie wszystko – od kasy, do wykładania towaru z półek, mycia sklepu… Praktycznie cały serwis jest na barkach pracownika. Jeden pracownik w niektórych marketach robi za dwóch lub trzech. My tylko informujemy pracodawcę, że nasze wynagrodzenia są za niskie – to jest 1420/1450 złotych na rękę. Mamy za niskie zatrudnienia w naszych marketach i ogólnie w handlu.
– Protesty były wcześniej – dodaje Jacek Czerniak. – To znaczy, że problem nie został rozwiązany, a się nawarstwia.
Organizatorzy, czyli NSZZ Solidarność nie byli w stanie podać liczby protestujących w naszym regionie, ani wymienić placówek, które przystąpiły do akcji.
ZAlew (opr. DySzcz)
Fot. Monika Pietraszkiewicz