– Skuteczna bioasekuracja może być receptą na afrykański pomór świń – przekonywali naukowcy podczas konferencji w Państwowym Instytucie Weterynaryjnym w Puławach.
– Należy spełnić trzy warunki, aby zahamować rozprzestrzenianie się tej choroby – tłumaczy minister rolnictwa i rozwoju wsi Krzysztof Jurgiel, który gościł w puławskim instytucie. – Po pierwsze odcięcie przepływu dzików z Białorusi do Polski. Niestety na Białorusi to zjawisko nie jest monitorowane. A przynajmniej nic nam o tym nie wiadomo. Po drugi redukcja ilości dzików, a po trzecie zwiększenie bioasekuracji.
– Trzeba zlikwidować wszystkie dziki – mówi wiceprezes Lubelskiej Izby Rolniczej i hodowca trzody chlewnej, Gustaw Jędrejek. Dodaje, że odstrzał sanitarny nie jest wykonywany w 100 procentach. – Nie są strzelane lochy, lochy z prosiętami. A te dziki, które znajdują się w strefie „zapowietrzonej”, muszą być wybite co do jednego. Myśliwi tłumaczą, że na odstrzał loch nie pozwala im sumienie i etyka. Jest stan wojny, ale nie robi się nic, żeby zwalczyć źródła pomoru.
– Ewidentnie widać, że w lasach pojawiło się dużo dzików, zarażonych wirusem afrykańskiego pomoru świń. Za tę sytuację odpowiedzialni są myśliwi i Polski Związek Łowiecki, który jest zobligowany odpowiednimi decyzjami ministrów rolnictwa i środowiska, do tego, żeby prowadzić właściwy, racjonalny i skuteczny odstał. Rozprzestrzenianiu się ASF winno zapobiegać też przestrzeganie wszystkich zasad bioasekuracji w każdym gospodarstwie, nawet małym, prowadzącym hodowlę kilku czy kilkunastu świń – uważa dyrektor Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach, Krzysztof Niemczuk.
– Właśnie bioasekuracja jest jedynym sposobem ochrony trzody chlewnej przed tą chorobą – dodaje kierownik Zakładu Chorób Świń Państwowego Instytutu Weterynaryjnego, prof. Zygmunt Pejsak. – Musimy pamiętać, że nie ma i – w perspektywie najbliższych 10 lat – nie będzie szczepionki na ASF, nie ma też leku na tę chorobę. Czyli jedynym sposobem ochrony stada jest bioasekuracja. Polega ona tym, że: budujemy solidne ogrodzenie, nie kupujemy świń z nieznanego źródła, nie wpuszczamy niepowołanych osób ani pojazdów zakładów utylizacyjnych na teren naszej chlewni. Choroba wybuchnie tylko wtedy, jeśli do stada wprowadzimy wirusa. Pierwsze gospodarstwo zostaje zakażone najczęściej przez dziki. Ale do powstanie wtórnych ognisk choroby przyczyniają się już najczęściej ludzie.
– Pieniędzy na odszkodowania dla rolników i walkę z ASF-em nie zabraknie – zapewnia minister Krzysztof Jurgiel. – Teraz uruchomiliśmy dodatkową rezerwę w wysokości 140 mln zł. W ciągu ubiegłego roku przeznaczyliśmy na to 300 mln zł ze środków krajowych oraz 100 mln złotych z Unii Europejskiej. Teraz staramy się o następną pulę unijną, która będzie dotyczyła dobrowolnego wygaszania produkcji trzody chlewnej i rekompensat za brak dochodów w latach przyszłych.
Do tej pory w kraju wykryto już 40 ognisk afrykańskiego pomoru świń. Kolejnych kilka próbek bada Państwowy Instytut Weterynaryjny w Puławach.
ŁuG
Fot. Łukasz Grabczak