Brytyjscy konserwatyści nie będą rządzić samodzielnie. Po wczorajszych wyborach parlamentarnych, policzono wyniki w 633 okręgach – torysi mają 308 mandatów – do samodzielnego sformowania rządu potrzebowaliby jeszcze 18, a wyniki nie spłynęły jeszcze tylko z 17 okręgów. Labourzyści mają pewne 258 miejsc w parlamencie, szkoccy narodowcy 34, liberalni demokraci 12, pozostałe ugrupowania 21.
– Wyniki wskazują, że nie powiódł się plan premier Theresy May, polegający na rozpisaniu wyborów w celu zwiększenia liczby mandatów dla swej partii przed negocjacjami związanymi z Brexitem. Stało się odwrotnie – prawica utraciła większość, a zyskała lewica – mówił na antenie Radia Lublin dr Tomasz Niedokos (na zdj.) z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego im. Jana Pawła II w Lublinie. – W tym momencie najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest rząd mniejszościowy z poparciem ulsterskich unionistów. Tylko należy tu postawić pytanie: czy z Theresą May, czy bez niej – dodał gość Stefana Sękowskiego. W opinii dr Niedokosa błędem premier było skupienie się na sprawie Brexitu, kiedy inne kwestie odegrały w tych wyborach większą rolę.
Chaos na Wyspach nie jest dobrą wiadomością dla Unii, która oczekuje stabilnego partnera do rozmowy. Wiele jest niewiadomych w związku z takim rozstrzygnięciem na Wyspach – skoro nastąpi opóźnienie w rokowaniach w sprawie Brexitu, to czy Unia Europejska zgodzi się wydłużyć przewidziany traktatowo 2-letni okres negocjacji. Do tej pory mówiło się, że 29 marca 2019 roku Wielkiej Brytanii w Unii już nie będzie, bo wtedy właśnie miną 2 lata od momentu oficjalnego powiadomienia o woli wyjścia ze Wspólnoty.
Padają też pytania o to, jaka będzie teraz strategia negocjacyjna. Tu zdania są podzielone. Niektórzy oczekują złagodzenia stanowiska Londynu, inni przeciwnie, mówią, że rząd, który będzie prowadził negocjacje będzie miał ograniczone pole manewru bez komfortowej większości w parlamencie. Natomiast jeśli chodzi o Unię Europejską, to nikt się nie spodziewa, że wykorzysta słabość Wielkiej Brytanii, bo każdy zdaje sobie sprawę z tego, że warunki Brexitu muszą być jeszcze zatwierdzone w brytyjskim parlamencie – w przypadku ich odrzucenia zapanuje chaos i może dojść do niekontrolowanego wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii.
IAR / Sęk /opr. SzyMon
Fot. Weronika Pawlak