Fake newsy atakują. Jak się bronić?

fake

Bańka informacyjna, lukratywna propaganda, fałszywa wiadomość – do wszechobecnego Internetu wdarły się tzw. fake newsy. Co jakiś czas na różnych portalach społecznościowych dostajemy dramatyczne informacje: o wypadkach, śmierci kogoś ze znanych osób, czy nowych ustaleniach w sprawach bulwersujących społeczeństwo. Po jakimś czasie często okazuje się, że to  nieprawdziwe informacje.

Temat powrócił, gdy zrobiło się głośno o wpisie na Twitterze jednego z lubelskich radnych, Bartosza Margula. Dotyczył on wypadku kolumny prezydenckiej, powracającej z meczu inaugurującego mistrzostwa Europy U-21 w piłce nożnej, który był rozgrywany w Lublinie. Wypadku na szczęście nie było, a autor wpisu został mocno skrytykowany.

– Jak przyznaje sam radny – wpis był niefortunny. Wiedziałem, że na tym meczu jest prezydent. Zgadzało się wiele faktów – kierunek jazdy, trasa przejazdu i jej orientacyjna pora. Żałuję, że w swoim tweecie nie umieściłem na początku słowa „czy”. Wtedy może nie byłoby takiego zamieszania, które, ku mojemu zaskoczeniu, rozciągnęło się na całą Polskę.

Ale są też fake newsy tworzone z rozmysłem. Jedna z naszych Słuchaczek dała się nabrać na informację umieszczoną na Facebooku. – Kiedy któregoś dnia włączyłam komputer pierwszą wiadomością, którą zobaczyłam, była informacja, że nie żyje Janusz Gajos. Serce mi się ścisnęło, bo dobrze znam pana Janusza i jego żonę. Natychmiast zrobiłam „udostępnij”. Ale za chwilę pomyślałam: sprawdź. Tym bardziej, że w artykuliku, który się pod tą informacją ukazał, było napisane, że potwierdził to Związek Artystów Scen Polskich. Weszłam od razu na ich stronę, a tam nie ma nic na ten temat.

 Po co tworzone tego typu fałszywe informacje? – Przyczyn jest kilka. Wśród nich wyróżnia się chęć zysku. Ludzie tworzą strony pseudoinformacyjne, na których są umieszczone reklamy. I tworzą artykuły, które mają bardzo chwytliwe nagłówki, z jakich wynika, że ktoś słynny nie żyje albo stało się coś strasznego. Tak naprawdę nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością, ale jeśli ktoś kliknie w taki link, osoba, która jest właścicielem danej strony, wyświetla mu reklamy – tłumaczy Szymon Paroszkiewicz, zajmujący się marketingiem internetowym.

I nie zawsze jest tak, ze jeżeli jakiemuś portalowi uda się nas oszukać, więcej nań nie wejdziemy – Facebook ma swój własny algorytm, który filtruje treści, pokazywane użytkownikom i zazwyczaj robi to w ten sposób, że jeśli ktoś lubi np. czarne kotki, to będzie je dostawał. Mamy do czynienia z tak zwaną „bańską filtracyjną”. Im więcej czytamy, tym więcej będziemy tego dostawać –  wyjaśnia Paroszkiewicz.

A jak bronić się przed takim fake newsami? – Najlepiej czytać informacje więcej niż z jednego źródła – stwierdza Szymon Paroszkiewicz.

JZoń

Fot. pixabay.com

Exit mobile version