Żarłoczne żółwie stanowią od kilku lat problem Zalewu Zemborzyckiego, w którym mamy ich prawdziwy wysyp. Kupione i wyrzucone, doskonale przystosowały się do warunków i stały gatunkiem inwazyjnym. Żółwie czerwonolice były sprzedawane w sklepach w całej Unii Europejskiej. Sprowadzane z Ameryki, w latach 90. były modnym prezentem. Gdy moda przeszła, żółwie wyrzucano, a one przystosowały się bez problemu do nowych warunków.
Żółwie czerwonolice zostały ujęte na liście 100 najbardziej niebezpiecznych gatunków inwazyjnych na świecie. Z tego też powodu powstał innowacyjny projekt pod nazwą „Inwazyjne gatunki żółwi, jako źródło i wektor patogenów niebezpiecznych dla zwierząt i ludzi”.
Założenia projektu przedstawia prezes Fundacji Epicrates, Bartłomiej Gorzkowski. – Po pierwsze, jest to ewidencja stanowisk tych żółwi. Gdzie one występują, jak się przemieszczają i jak dużo ich jest, ale także różne sposoby odłowu i eliminacji ich ze środowiska – powiedział Radiu Lublin, Gorzkowski. – Projekt trwa już trzy lata. Finansowany jest przez Narodowe Centrum Nauki.
– Te żółwie najchętniej występują w tzw. „rękawie zalewu” – zaznacza wolontariusz Rafał Antoniszewski. – To jest najdalej wysunięta część tego zbiornika wodnego, otoczona ze wszystkich stron lasem. Tam jest dość płytka woda, dużo roślinności. To są takie warunki, które te zwierzęta preferują.
– Żółwie są bardzo żarłoczne – podkreśla Gorzkowski. – – Dorosły osobnik potrafi w ciągu roku zjeść nawet 10 kilogramów ikry ryb. Żółwie zaburzają w ten sposób delikatną równowagę ekosystemu. Prowadzimy też też badania na obecność wirusów, grzybów, pasożytów oraz bakterii. Okazuje się, że znajdujemy u nich patogeny bardzo niebezpieczne dla ryb, ptaków czy ludzi. Jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że u połowy osobników, które udało nam się schwytać, znaleźliśmy chlamydię. To jedna z najbardziej znanych chorób wenerycznych. Ja zawsze żartuję, że wystarczy takiego żółwia pogłaskać, nie umyć rąk, pójść do ubikacji i później tłumaczyć się swojemu partnerowi – dodaje.
– Zostały też znalezione różne szczepy salmonelli, w tym jeszcze taki, który nie jest znany naukowcom – mówi Antoniszewski.
– Żółwie świetnie sprzedawały się w sklepach zoologicznych – opowiada Gorzkowski. – Do Polski, między 1994 a 1997 rokiem, sprowadzono 448 000 sztuk małych żółwi czerwonolicych. Osobniki były wielkości monety 5 złotowej. Te zwierzęta jednak rosną do dość pokaźnych rozmiarów, bo do około 30 centymetrów samej skorupy i około 3 kilogramów wagi. W momencie kiedy stawały się kłopotliwe, czyli szybko brudziły wodę i dużo jadły, nieodpowiedzialni właściciele pozbywali się, ich wypuszczając do najbliższej rzeki – dodaje.
W ubiegłym roku udało się odłowić z Zalewu Zemborzyckiego ponad 50 żółwi. W tym roku. w ciągu tylko jednego miesiąca, 24. Według różnych szacunków w akwenie może pływać od kilkuset do tysiąca żółwi.
LilKa
Fot. pixabay.com