Krótko trwała radość mieszkańców Lublina protestującym przeciwko lokalizacji elektrowni spalającej słomę na działce przy ul. Mełgiewskiej/Tyszowieckiej. Kilka miesięcy temu urzędnicy ratusza nie zgodzili się na budowę, podnosząc między innymi kwestię niezgodności inwestycji z planem zagospodarowania terenu. Teraz okazało się, że miejscy planiści chcą umożliwić budowę elektrowni na tej samej działce.
– Wracamy do punktu wyjścia, choć wydawało się, że elektrownia nie powstanie – mówi przewodniczący rady dzielnicy Hajdów Zadębie Jacek Skiba. – Tej elektrowni nie ma w planie miejscowym. Uznaliśmy, że jest to – można powiedzieć – prawie sukces. Nasze początkowe wątpliwości podzieliło miasto, następnie zapewniło prawników i również przyłączyło się do koalicji przeciwko budowie elektrowni na słomę.
– W ubiegłym roku zebraliśmy ponad 4,5 tysiąca podpisów mieszkańców sprzeciwiających się budowie elektrowni opalanej słomą – mówi Józef Nowomiejski, członek stowarzyszenia Ekologiczny Lublin.
– Niestety ten temat wraca jak bumerang – dodaje Jacek Skiba. – Okazuje się, że w tym samym czasie Miejska Komisja Urbanistyczno-Architektoniczna Miasta Lublin budowała dokument zwany „Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego miasta Lublina”. I w tym samym dokumencie, produkowanym w czasie, kiedy miasto broniło nas przed budową elektrowni za pomocą swoich prawników, wpisało pozytywny wniosek właściciela gruntu budowy elektrowni przy ul. Tyszowieckiej, w tym spalarni biomas.
– Po ocenie wpływu na środowisko stwierdzono, że przy realizacji tej inwestycji mogą wystąpić uciążliwości wynikające m.in. ze wzmożonego ruchu, większego hałasu czy większej emisji spalin – mówi Olga Mazurek-Podleśna z biura prasowego w kancelarii prezydenta miasta Lublin. – Jeśli chodzi o decyzję środowiskową, jest ona wydawana dla konkretnej działki, dlatego jest to odmienna kwestia od studium zagospodarowania przestrzennego.
– Nazwałbym to brakiem komunikacji w urzędzie – mówi Jacek Skiba. – Jeden wydział produkuje swoje pisma, drugi swoje. Nie ma między nimi żadnych informacji zwrotnych.
– To jest rodzaj pewnej schizofrenii – dodaje Józef Nowosielski. – Jak można z jednej strony sprzeciwiać się i nagle zezwalać na to samo.
– Elektrownia powstanie 400 metrów od bloków mieszkalnych – mówi Agnieszka Kral, przewodnicząca rady mieszkańców ul. Grygowej. – Tu mieszka ponad 300 rodzin. Nie wierzę w to, że to nie będzie szkodliwe dla mieszkańców.
– W tym samym studium napisane jest również: „Lublin nie ma dodatkowego zapotrzebowania na energię, a te elektrociepłownie (Wrotków i Tatary) zapewniają 100% więcej energii niż w tym momencie potrzebuje Lublin” – przytacza Jacek Skiba.
– Projekt studium dopuszcza produkcję energii ze źródeł odnawialnych – mówi Joanna Bobowska z biura prasowego w kancelarii prezydenta miasta Lublin. – Jest to propozycja wskazana na tych terenach miasta, które przeznaczone są na działalność przemysłową i gospodarczą i jedynych obszarach, gdzie mogłaby być ona realizowana.
– Żeby wyprodukować potrzebną ilość energii ze słomy, trzeba ponad 50 tirów dziennie – mówi Tadeusz Bednarski, wiceprzewodniczący Rady Dzielnicy Tatary. – Miasto olbrzymim wysiłkiem zrobiło ulicę Łęczyńską. Jeszcze większym wysiłkiem została zrobiona obwodnica i znów pakujemy taką olbrzymią ilość ciężkiego transportu do Lublina. Emisja zanieczyści dokładnie powietrze w Lublinie, a w szczególności osiedle Tatary i przyległe osiedle Zadębie, Bronowice.
Do 8 sierpnia można zgłaszać wnioski i uwagi do projektu studium. Mieszkańcy oraz stowarzyszenie Ekologiczny Lublin zapowiadają, że nie złożą broni i będą walczyć o wykreślenie wpisu o możliwości budowy elektrowni.
PaSe
Fot. archiwum