Marcin Mamoń: Terroryzm kwitnie, bo ktoś go wspiera

002 1767

– Kiedy jadę na wojnę to staram się przechodzić na drugą stronę, tzn. nawiązać kontakt z ludźmi, którzy jako rebelianci czy bojownicy walczą z władzą państwową, dyktaturą czy okupacją, reprezentującą oficjalny porządek – powiedział w jednym z wywiadów Marcin Mamoń (na zdjęciu) – dziennikarz, pisarz, dokumentalista, autor książki „Wojna braci”. Po przekroczeniu syryjskiej granicy w 2015 roku trafił on do niewoli. – Sam wchodzę do środka, a ponieważ robię to dość długo, mam pewną łatwość w przeciwieństwie do wielu innych dziennikarzy. Polega ona na tym, że znam ludzi i on też mnie kojarzą – mówił na antenie Polskiego Radia Lublin. Z gościem rozmawiał Tomasz Nieśpiał.

– Bez wejścia do środka nie da się zrozumieć. Ludzi, którzy to robią jest coraz mniej, bo tamta strona zamyka się na dziennikarzy, dla niej dziś są oni śmiertelnym zagrożeniem. Coraz gorzej, coraz trudniej i coraz mniej możemy się o nich dowiedzieć. To jest problem. Dziennikarz to wysłannik śmierci, który stanowi zagrożenie – podkreślał Mamoń.

– Ja działam „po drugiej stronie gazika” tzn. jestem nie za kordonem policji, ale przed. Jestem sformatowany w tamtym kierunku i to jest moje zadanie – zaznaczył gość.

– Bojownicy, dżihadyśći, kidnaperzy? W swojej książce piszę o pewnym kręgu ludzi. Jest on nie tyle zamknięty, co ograniczony do pewnej liczby: 10, 20, 30 tysięcy, może mniej. Są też kręgi bardziej ścisłe, czyli ci, którzy są na dżihadzie już tyle lat, że określa się ich tzw. starymi mudżahedinami, których jest jeszcze mniej. Funkcjonują oni bez przerwy w jednej rzeczywistości, w jakimś sensie się znają, a nawet jeśli nie – to rozpoznają się i pomagają sobie. Wszyscy mają jeden cel – zbawienie. Chodzi im o to, żeby pójść do raju, by zrobić coś dobrego dla Allaha – tłumaczył Marcin Mamoń.

– Byłem przetrzymywany dokładnie 6 miesięcy. Unikam opowiadania i pisania o tej akcji pod hasłem „rescue” [ang. ratunek, pomoc w niebezpieczeństwie – przy. red.], bo były w to zaangażowane osoby, które wolą zachować swoją absolutną anonimowość – wyjaśnił.

– Istnieje dobry i skuteczny sposób na walkę z terroryzmem. Podaję na to historyczny przykład. Kiedy w Europie było najbardziej bezpiecznie i nie do dochodziło do aktów terrorystycznych? Kiedy upadł Związek Sowiecki. To był ten moment gdy nagle zaniknęła działalność terrorystyczna. Dlaczego? Dlatego, że ZS przez lata wspierał ruchy terrorystyczne w Europie Zachodniej i na Bliskim Wschodzie. Konkluzja jest prosta: terroryzm nie ma szans jeżeli nie istnieje państwo, struktura czy administracja państwowa, która tego procederu nie wspiera. Terroryzm kwitnie, bo ktoś go wspiera. Państwo Islamskie będzie trwać dopóki będzie argumentem w wojnie na Bliskim Wschodzie – podsumował gość.

ToNie / opr. MatA

Fot. PaW / www.wydawnictwoliterackie.pl

Exit mobile version