W wyborach do Rady Dzielnicy Rury swój głos oddało zaledwie około 4% mieszkańców, czyli niespełna 900 osób. Najwyższą frekwencję odnotowano na osiedlu imienia Henryka Sienkiewicza, a jego kierownik, Jarosław Jagitka, zdobył najwięcej głosów.
Dzielnicę podzielono na 7 obwodów. Nie głosowali tylko mieszkańcy obwodu numer 7. Za wybranych na członków Rady Dzielnicy Rury w tym obwodzie uznaje się zarejestrowanych kandydatów.
– Mieszkańcy nie interesują się sprawami dotyczącymi terenów miejskich na dzielnicy ani dotyczącymi terenów spółdzielczych. To jest ich sprawa, ponieważ jest to ich majątek. Pospolite ruszenie robi się tylko wtedy, kiedy wydaje im się, że spółdzielnia robi źle – podkreśla Jarosław Jagidka. – Kandydowałem drugi raz i drugi raz udało mi się dostać do rady.
– Z tą liczbą osób biorących udział w wyborach do jednostek pomocniczych mierzą się wszystkie duże miasta – podkreśla dyrektor Biura Partycypacji Społecznej Urzędu Miasta Lublin Piotr Choroś. – Prawidłowość jest taka, że w tych jednostkach pomocniczych, które są w dużych miastach tworzone z byłych wsi czy małych gmin, to te frekwencje są dużo wyższe. Dochodzą nawet do kilkudziesięciu procent. W jednostkach pomocniczych, blokowiskami czy dzielnicami, które tak naprawdę poszukują swojej tożsamości to frekwencja na poziomie kilku procent jest elementem stałym. Z tym mierzą się wszystkie samorządy.
– Problem tkwi już na samym dole, czyli w szkole. Tam powinniśmy uczyć się tego, że poza rodziną i naszym miejscem pracy jest jeszcze dobro wspólne, czyli nasze miasto – zaznacza Piotr Gała z Centrum Aktywności Obywatelskiej Urzędu Miasta Dąbrowa Górnicza. – Rady dzielnic są do tego świetnym narzędziem, ale wydaje mi się, że przed nami jeszcze długa droga, zanim wyrośnie pokolenie tych, którzy będą w to wierzyli i nie będą się poddawali. To nie jest proces łatwy. Musimy widzieć efekty, żeby iść i próbować w tym uczestniczyć.
– Nie można tak sprawy stawiać. Ja uważam, że jest to postawa obywatelska. Bardzo jestem rozczarowana, że tak niską frekwencję odnotowano. W naszym interesie jest wybierać do rady ludzi, których znamy i, którzy sprawdzili się w działaniu – mówi mieszkanka Lublina.
Okazuje się, że w Lublinie nie obowiązuje żaden próg wyborczy a to oznacza, że nawet przy jednym procencie frekwencji wybory miałyby ważność. Jak powiedział nam Piotr Choroś kilka polskich samorządów mierzyło się z tym i efekt był taki, że wciąż trzeba było powtarzać wybory, ponieważ zawsze jakaś dzielnica nie uzyskała założonego minimum frekwencji.
Spośród 33 zarejestrowanych kandydatów mieszkańcy wybrali 21 radnych. Teraz przed radnymi wybór przewodniczącego prezydium i zarządu.
Przypomnijmy: Rada Dzielnicy Rury została rozwiązana przez prezydenta miasta. Jej członkowie przez trzy miesiące nie wybrali zarządu. W marcu 2015 roku mieszkańcy Rur wybierali radę dzielnicy. We wrześniu 2016 roku przewodnicząca zarządu zrezygnowała z pracy w radzie dzielnicy. A do lutego jej drogą poszło kilka kolejnych osób. Z informacji Radia Lublin wynika, że w nowej radzie zasiądzie 6 osób z poprzedniego składu. Obecną radę dzielnicy tworzą głównie społecznicy i osoby niezdeklarowane politycznie.
ZAlew
Fot. archiwum