Pismo z 7 pytaniami zostawili wojewodzie lubelskiemu ratownicy medyczni. To kolejna odsłona trwającego od dłuższego czasu protestu. Dziś są pod urzędami wojewódzkimi. Ubrani w czarne koszulki ratownicy rozdają ulotki, domagają się podwyżki wynagrodzeń oraz utworzenia państwowej służby ratownictwa medycznego.
– Nasze zarobki w zależności od regionu wynoszą od 1 400 do 3 000 zł. Na Lubelszczyźnie to około 2 tysięcy złotych – mówi przewodniczący Związku Zawodowego Ratowników Medycznych Waldemar Zdankowski. – To kolejny dzień protestu. Uważamy, że godna płaca za pracę, którą wykonujemy to w granicach 4 tysięcy zł, czyli dwukrotność tego, co zarabiamy obecnie.
Postulujemy też zwiększenie nakładów finansowych na ratownictwo medyczne, które są bardzo niskie.
Waldemar Zdanowski uważa, że porozumienie powinno zostać osiągnięte jak najszybciej. – Pacjenci w tej chwili mogą się czuć bezpieczni. Ale jeżeli rozmowy z rządem będą wyglądały jak do tej pory, a protest będzie eskalował, to może zostać zachwiany cały system ratownictwa medycznego. Na Lubelszczyźnie część ratowników rozważa decyzję odejścia z pracy.
– Nasza praca polega na codziennym bezustannym ratowaniu ludzkiego życia. I chcielibyśmy być taktowani tak jak inne służby: straż pożarna, policja, wojsko. Pragniemy, żeby było to wszystko ujednolicone. Aby nie było tak, że w każdym województwie czy mieście jest inaczej i są odmienne płace. Pacjenci nas popierają. Bardzo nam kibicują – dodają inni ratownicy.
Z protestującymi ratownikami rozmawiał wojewoda lubelski Przemysław Czarnek: – Popieram wasze postulaty podwyżki wynagrodzeń. Tego wymaga sprawiedliwość. Myślę, że finał tej drogi jest bliski – powiedział wojewoda.
PaSe
Fot. Sebastian Pawlak