To był jego pierwszy w życiu lot. W planach miał daleką podróż, ale zabrakło mu sił i wylądował na parapecie. Zrobił krok w stronę pokoju. Jego dziób zatrzymał się jednak na szybie. Przekrzywił głowę, jakby miał nadzieję, że zobaczy co innego i stuknął jeszcze raz. Szyba jak była, tak była. A że była na niej meszka, wiec ją zjadł. Później drugą i trzecią. Jeszcze kilka i nabierze krzepy przed drogą. I wtedy dostrzegł grzbiety stojących na parapecie książek. Przestał zwracać uwagę na meszki. Zlekceważył nawet tę, która usiała tuż koło jego dzioba, a także rodzinę, która upominała się o niego z dachu, bo długo nie wracał. Nie przestraszył się hałasów dobiegające z mieszkania. Wyglądał tak, jakby chciał połknąć wszystkie litery na raz. To będzie siła! Z słownika, powieści, katalogu z wystawy i tomu bajek. To mu doda skrzydeł, teraz to dopiero poleci! Przekrzywiłam głowę i zobaczyłam, że patrzy na muchę, która ukryła się za książkami.
Grażyna Lutosławska
Fot. Bolesław Lutosławski